— Zaraz, co? — Miałem wrażenie, że się przesłyszałem. Czy Mińsk właśnie zlecił właśnie zlecił mi i Nibyłowskiemu obstawienie parapetówki? Mam pilnować grupy smarkaczy nawet w nocy? Mam. Zarwać. Noc. Dla. Głupiej. Imprezy? Brzmi dobrze.
Oczywiście żadnych szczegółów nie otrzymałem. Namiary na mieszkanie, po co to komu? Godzina? Pff, każde spotkanie zaczyna się wieczorem, to chyba oczywiste. Ubranie? To parapetówa, domyśl się, Remus. Westchnąłem cicho. Broda? Przycięta. Włosy w artystycznym nieładzie. Pierwsze lepsze, wytarte spodnie, równie losowa koszulka i czarna marynarka z podwiniętymi rękawami. Jestem ikoną mody, nie ma bata.
Dotarcie na miejsce było łatwe, wystarczyło podążać za migrującymi grupami gatunku, nazywanego potocznie "nastolatkiem". Organizatorka imprezy przywitała mnie, odebrała alkohol [jestem takim odpowiedzialnym pedagogiem], a na koniec wręczyła mi kubek i karteczkę, życząc mi miłej zabawy.
Karteczka? Zaraz, to ja i Nibyłowski też jesteśmy wkręceni w tę niesławną randkę w ciemno? Cholera jasna, Adam, w co ty mnie wpakowałeś? Sama nazwa tego eventu to randka w ciemno. Randka. Jestem trzydziestoletnim mężczyzną i mam bawić się w kotka i myszkę z jakimś kurduplem, bachorem, istotą o mózgu mniejszym niż...
"Heather Williams"
Chyba nie będzie tak źle, jak się spodziewałem. Przynajmniej towarzyszkę mam na poziomie. Wyższym ode mnie, no ale cóż poradzić, nie w moim przeznaczeniu zawarte jest, by być jak Da Vinci, czy Tosky.
Skoro jest moją parą przydałoby się chociaż podejść i porozmawiać, zagaić temat, upić odrobinę z barku, czy przeżyć chociaż ten jeden, symboliczny, wolny taniec. Tyle, że jestem pedagogiem, a ona uczennicą. Mało kto chce pojawiać się w towarzystwie swojego nauczyciela, osoby, która mogłaby być młodym ojcem. Trochę nieswojo. Dla mnie i dla niej.
Może po drinku. Albo trzech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz