Sześć ślubów. Nie żebym szczęściem rodziny się nie cieszyła, ale ej! Bez przesady. Sześć ślubów, z czego jeden był podwójny, a na innym myślałam, że zwymiotuję albo panna młoda rzuci we mnie lampką wina trzymaną w dłoni. I myślałam, że jak wrócę do AWU to miłość w oczy rzucać mi się nie będzie, ale gdzie! Nowy rocznik przybył, fankluby się potworzyły, wszystko wyglądało, jak w jakiejś tandetnej telenoweli [albo za pamiętnych czasów IM]. A ja jako człek znudzony, cóż innego mogłam zrobić jak spis ludzi, schematy miłosne i siedzieć w zimnie z lornetką, by obserwować rozwój wydarzeń.
— Co tu się, na Valorein, odpitoliło? — wymruczałam, licząc adoratorów Jamesa oraz stalkerów par drugiego roku [nadal liczyłam na koszulkę z ich shipami, chociaż z Dexomą ostatnio nie było najlepiej]. Nah, skoro mowa o Jamesach i adoratorach, brakowało mi jednego. Parsknęłam, potrząsając głową z rozbawieniem, a z moich ust wydostał się obłoczek pary, któremu przyglądałam się, dopóki się nie rozpłynął. Może jednak pójdę w ślady Ari i napiszę książkę o tym, co się dzieje? Bo to naprawdę warte upamiętnienia w każdej możliwej formie. Przy okazji zaopatrzę się w popcorn, zapas czekolady i jakąś osobę towarzyszącą, którą mogłabym bombardować zakładami. Ewentualnie będę musiała dręczyć samotnie. Westchnęłam i zwiesiłam głowę, chichocząc. Postukałam palcem w lornetkę. Więc podsumujmy, co się działo przez te kilka dni. Afera z pewną dziewczyną i smokiem, skrócono ciszę nocną, dyrektor, delikatnie rzecz ujmując, wkurzył się, przeszukano pokoje, miłość, fankluby i inne takie się szerzyły, szerzą i zapewne będą szerzyć. Jeszcze brakowało, żeby nagrali szkolne porno albo zamienili doszczętnie uczelnię w burdel. Nie powiem, ten rok zapowiadał się cudownie.
Zerknęłam w dół, a moje brwi automatycznie poszły ku górze na widok czarnowłosej pierwszorocznej rozglądającej się za kimś lub czymś. Czy to nie była przypadkiem ta, która wodziła wzrokiem za Jamesem? Powstrzymałam chichot i wychyliłam się bardziej z okna, nabierając siły do krzyku.
— Jeśli szukasz Jamesa, to wprowadza nowych uczniów! — wydarłam się tak głośno, że aż dziewczyna podskoczyła przestraszona i spojrzała w moim kierunku zdezorientowana. Czej, jak Miracles mówiła? Tak, byłam okropna i czułam się z tym doskonale.
Pomachałam jej z niewinnym uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz