— Nabroiła, niemało, postawiła wszystkich na nogi, szkoła staje na głowie, Dexter jest w połowie trupem, nauczyciele dają nam wycisk tak mocny, że większość kuje po nocach, a Miński jest tak wkurwiony, że... — Z jakiegoś powodu przerwał. No, może jednak nie jest tak zły, jak pomyślałam chwilę wcześniej, przecież nie mogę winić go za całe zło tego świata, co nie? Przyjrzałam się jego twarzy. Niebrzydki, ale urodą nie grzeszył. — Zresztą, nieważne. I nie szukaj igły w stogu siana. Po prostu go tak nazywam, nie jest jedynym gejem w tej szkole, właściwie on jest bi... Nieważne! Mniejsza o to. Dlaczego tu stoisz, odpowiedz mi w końcu? Nie bez powodu tu jesteś, a do tego boisz się, że cię ktoś z grona nauczycieli spotka. Szkoda by było wyrzucić takiego krasnoludka. Różowego, czepiającego się, krasnoludka — dodał, a potem poczułam na włosach jego rękę. On. Mnie. Pogłaskał. Czy ja przed chwilą pomyślałam, że nie jest taki zły?
Uśmiechnęłam się serdecznie.
— Jak już mówiłam, szukałam Jane, bo ostatnio kłopoty są wszędzie tam, gdzie jest ona. A co do tego... Nie dotykaj mnie w ten sposób, chuju! — wrzasnęłam, wymierzając cios w jego policzek. Dostał. Jak komar w lesie podczas letnich upałów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz