– Wydaje mi się, że pszczoły powinny siedzieć schowane w trakcie zimy, dlaczego więc tu stoisz? – zmrużył oczy, rzucając dosyć uszczypliwe pytanie.
Zdecydowanie podobało mu się dogryzanie, bo uśmiech na twarzy chłopaka był szeroki i pewny. No cóż, niech poczeka aż spotka tu kogoś pewniejszego od siebie (a tego byłem wręcz stuprocentowo pewny), a wyraz twarzy magicznie się zmieni. Westchnąłem. Kolejny prosty człowiek, który aby dowartościować się, musi rzucić chamskim, niewyszukanym komentarzem zdecydowanie nie zachęcającym do siebie. No trudno, trzeba przeżyć, nie pierwszy i nie ostatni raz. Szybka oprowadzanka i sprawa z głowy.
– Zresztą, nie ważne, wytłumaczysz mi tą anomalię innym razem, jest bardzo ciekawa. Zupełnie jak ja, Alex jestem, bardzo mi miło – przerwał moje rozmyślania i wyciągnął dłoń do uścisku.
Nawet nie miałem zamiaru wyciągać swoich z kieszeni płaszcza. Skinąłem za to głową.
– Stoję tu, bo czekałem, aż pewien pan raczy przyjść. I o losie, właśnie się pojawił – warknąłem. Nie, zdecydowanie nie byłem do niego dobrze nastawiony.
Był troszkę niższy ode mnie, tak jak przeczuwałem. Lekko zadarty mały nosek, co chyba idealnie pasowało do jego charakteru. Cóż, tak jak stwierdziłem już wcześniej - szybko go oprowadzam i znikam.
– Nico jestem, ale dzisiaj Fred. Przepraszam, że nie wyciągnąłem dłoni, ale ten mróz nie jest zachęcający, a rękawiczek nie mam – przedstawiłem się, już obracając się w kierunku drzwi do akademika. – I mam cię oprowadzić, więc proszę, nie utrudniaj. Załatwimy to szybko, a później hulaj dusza, rób co chcesz. – Otworzyłem mu drzwi i gestem ręki zachęciłem do wejścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz