Mocno nieprzemyślane.
Chciałem chwycić ją lekko, ale najwyraźniej nie wyszło. Chyba nawet pisnęła. Byłem w tym momencie panem całej sytuacji. Trzymając ją w ten sposób, mogłem zrobić cokolwiek tylko przyszło mi na myśl. Chociaż próbowała, nie była w stanie się wyrwać. Mimowolnie zacisnąłem palce jeszcze trochę mocniej. Kolejny pisk. Właściwie mogłem ją połamać. Była taka piękna, ale jednocześnie w jakiś sposób groźna, o czym przekonałem się dopiero dzisiaj.
— Nie dotykaj mnie, psychopato! – wrzasnęła, próbując mnie kopać. A ja po prostu stałem nie dając jej uciec i zbierałem myśli. Co dokładnie mógłbym powiedzieć, skoro już tutaj jest i, chcąc nie chcąc, musi mnie wysłuchać? Czy jakiekolwiek zdanie będzie warte tego bólu, który jej właśnie zadawałem? Mimo wszystko, nie byłem w stanie puścić.
– Powiedziałam... Nie dotykaj mnie! – Kolejny wrzask. Mniej stanowczy. Bardziej pomieszany z płaczem. Jestem potworem.
W końcu wygrałem walkę. Nogi jej się ugięły, a ja zwolniłem trochę uścisk, żeby ostatecznie nie zrobić jej większej krzywdy.
– Czego chcesz? – zapłakała. Chyba już mogę.
– Jakby to ująć... Moja twarz chyba faktycznie nie jest taka ładna, jak wcześniej myślałem. Za to tobie bardzo ładnie w tych warkoczykach i nigdy tak naprawdę nie planowałem ich ściąć. Nigdy też nie sądziłem, że będę w stanie tak dobrze dogadywać się z taką dziewczyną jak ty. Kocham cię, Wando – powiedziałem, uśmiechając się. Całkowicie zwolniłem uścisk. Jeśli chce uciekać, proszę bardzo. Zatrzymam ją raz jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz