poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Kyo, CD Wandzia

Odsunąłem się, próbując zachować kamienną twarz. Chyba się udało. Pierwszy cios. W policzek. Bolało. Bardzo bolało. W serce. To znaczy. W co? Coś sprawiło, że wszystkie moje mięśnie się spięły, a przez głowę przeleciało tysiące myśli. Z jednej strony, nie chciałbym być na jej miejscu. Z drugiej, na początku mnie nie odepchnęła. Zaczęła się szarpać dopiero po chwili. Czy to mogło oznaczać, że jej się spodobało? Chociaż trochę?
Drugi cios. W kostkę. Na szczęście niedokładnie trafiony, inaczej leżałbym właśnie na mokrej trawie ze złamaną nogą i łzami napływającymi mimowolnie do oczu.
Potem Wandzia krzyknęła coś bardziej niezrozumiałego załamanym głosem. A może to tylko było moje odczucie... Odwróciła się. Najpierw chciała odejść szybkim krokiem, ostatecznie zaczęła biec. Nie spojrzała nawet, czy ją gonię. A, szczerze mówiąc, tylko to zostało mi do zrobienia.
Byłem w jakiś sposób dumny z tego, co zrobiłem. Fomie, Dexterowi, Wandzie. Ale było mi też źle. Cholernie smutno i źle. Przypuszczam, że gdybym znał drogę do zmiany, obrałbym ją bez najmniejszego zastanowienia. Chyba.
Gdybym chciał, prawdopodobnie w końcu uwolniłbym się od tej złej części mnie. Tylko... Czy ja aby na pewno chciałem się zmieniać?
Ruszyłem za dziewczyną biegiem. Śnieg nadal do końca nie stopniał, co zdecydowanie utrudniło jej ucieczkę. Lata "treningów" wystarczyły, żebym w krótkim czasie znalazł się za nią.
Chwyciłem ją za ramię i spojrzałem prosto w oczy, z których pociekły łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis