poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Jaśmina, CD Heather

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
Wypuściłam powoli powietrze przez nos z płuc, żeby się uspokoić, zanim odpowiem Heather. Spokojnie, Pel. To, że go nie widziała, nie oznacza, że umarł. Spokojnie. Dropsik na pewno nie skończył losem Tośka. DOBRA.
— Emm… U mnie w pokoju, ponieważ w oranżerii straszy wszystkie zwierzęta, ale ma nawyk robienia sobie wycieczek i wymykania się, a jako, że w AWU to jego pierwsza, to nie wiem, gdzie może być i… — A jednak nie jestem spokojna. — Nikt go nie widział — wymamrotałam ciszej, wziąwszy głębszy wdech, po czym mocno uszczypnęłam się w policzki, krzywiąc się odrobinę. Bolało, ale było lepiej.
Czym Dropsik się charakteryzował? Był niewielki, puchaty [jak każdy królik, do cholery], wszyscy się go bali, pomimo że był słodki i… i… Oh… Czasami świecił, ale przecież nie pozbawię akademika światła, nawet nie miałam jak. Niestety, różnorodność w naszym drzewie genealogicznym była, ale geny poskąpiły mi magicznych zdolności. Pfu, chwilami chciałabym być wiedźmą. Może w następnym życiu.
Spojrzałam na Heather, przekrzywiając głowę. Nie wyglądała najlepiej.
— Na pewno dobrze się czujesz, żeby mi pomagać? — spytałam z powątpiewaniem, marszcząc brwi. Chyba miałam kijowe wyczucie czasu, a moje wariacje zdecydowanie nie poprawiały sytuacji. Powinnam brać jakieś leki uspokajające. Eww, później to przemyślę, najpierw Marvill. Pfu, znaczy się Tosiek. Pfu, DROPSIK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis