Przejście z zimnego podwórka do ciepłego akademiku było jak uderzenie falą. Już nie poruszałam się, jakbym zardzewiała, a otulające mnie ciepło sprawiło, że na moich policzkach wykwitły czerwone rumieńce. A jednak siedziałam tam dłużej niż myślałam. Odwróciłam się w stronę chłopaka, zadzierając lekko głowę, żeby móc spojrzeć mu w twarz.
– Ja... po kolei. - Wygięłam usta w łagodnym uśmiechu, czekając aż niebieskowłosy się wysłowi. Chyba powinnam zwolnić, ogółem przestać zachowywać się, jakbym śniła na jawie. Nah, ale co ja mogłam poradzić? – Tak, jestem pierwszoroczniakiem. Co do szkoły, aktualnie, to nie. Iść już idziemy, a co do herbaty, to nie chcę się narzucać. Co jeszcze... - Wyglądał na zagubionego, jakby większość moich słów gdzieś mu uleciała. Nawet jeśli miałam ochotę zasypać go kolejnym potokiem słów, stwierdziłam, że lepiej go nie męczyć i zwolnić. Tak, to był dobry pomysł.
– Jak masz na imię? - podsunęłam spokojnym tonem. Niby powinnam była zacząć wcześniej od tego pytania, ale cóż… Bywa.
Wdech, wydech, wdech, wydech. Łatwiej mi się oddychało w cieple, ale jednocześnie było ciężej, gdyż w mojej głowie mnożyły się myśli, które starałam się odgonić.
– Nazywam się Aurelion. Co do twojego imienia, jest śliczne. To nazwa kwiatu, o ile się nie mylę, prawda? - Poszerzyłam uśmiech i kiwnęłam głową na znak potwierdzenia. Skoro o kwiatach mowa, przez odcień skóry kojarzył mi się z pewnym kwieciem. Hortensja? Goryczka? Ostróżka? Któreś z tych.
– Tak, chociaż różnią się wymową, ale są bardzo podobne – odpowiedziałam, czując jak Wallie wychyla się zza szalika i spogląda ciekawskim wzrokiem na Aureliona. - Zasypałabym cię następnymi pytaniami, ale cóż, po kolei – powiedziałam znacznie wolniej niż poprzednim razem i zaśmiałam się cicho.
– Byłbym wdzięczny. - Moje kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej na te słowa, po czym powiodłam wzrokiem po pomieszczeniu, zastanawiając się nad doborem słów.
– To ja wyszłam z propozycją herbaty, więc ani trochę byś się nie narzucał. Poza tym uznajmy to za swego rodzaju odwdzięczenie się za troskę i niepozwolenie mi na przypadkowe zamrożenie Walliego, bo ja to pół biedy, gorzej ze smokiem. - Pogłaskałam drobną gadzinę z niebieskimi i fioletowymi łuskami po główce. - Jak myślisz, Wallie? Aurelion się narzuca? - zwróciłam się do stworzenia, które w odpowiedzi wtulił się w moją szyję. Zachichotałam. - Uznam to za nie. Więc?
Wyobraziłam sobie, jak Marvill prycha głośno, przewracając oczami i wykrzywia usta w słodko ironiczny uśmiech. Strzepnęłam jakiś niewidzialny pyłek z kurtki. Pewnie by tak się uśmiechnął, dodając jakiś kąśliwy komentarz pod przykrywką uprzejmości. Pewnie by tak zrobił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz