piątek, 11 sierpnia 2017

Od Jane, CD James

Siedząc w kuchni i popijając gorzką herbatę, przypatrywałam się dzieciom bawiącym się śniegiem w okolicach mojego domu. Już za dwie godziny czeka mnie okropny powrót do szkoły, brr. Najgorsze jest to, że obiecałam rodzicom, że od teraz będę się "pilnie" uczyć. Rodzice bardzo się zezłościli na wiadomość, że nie zdałam do kolejnej klasy. Mi też było smutno, no może trochę bardziej odczuwałam wstyd od smutku, jakby się tak bardziej zastanowić. Moja siostra, Hoven też pisała egzaminy, ale do innej, elitarnej uczelni położonej daleko od domu. Z tego powodu rodzice urządzili gościnę na której zaprosili dziadków, wujków i ciotki. Nawet te, które mówiły, że baaardzo się zmieniłam, a ja ich wcale nie kojarzę, ale... mniejsza o to. Moja rodzina jest tak duża, że zapraszając najbliższą rodzinę gości było prawie 40. Nie rozumiem, dlaczego rodzice nazapraszali ich tak dużo, potem tylko mama chodziła i narzekała, że nikt jej nie pomoże i ona sama musi narobić tyle żarcia, ale oczywiście, gdy chciałam zrobić babeczki albo zająć się kurczakiem, to zaraz "Jane, nie krzątaj się po kuchni i nie podżeraj tego lukru, ostatnio prawie spaliłaś dom jak pozwoliłam ci upiec ciasto", ale to było w tamtym roku i... dobra. Cii, nie było tego, moje umiejętności kulinarne nie są najlepsze. Przechodząc do całej gościny, to było OK, ale trochę nudno. Większość gadała tylko z moją starszą siostrą o jej "wynikach naukowych" jak to nazwał mój tata. Mnie też się podpytywali jak tam mi idzie w tej Akademii, ale starałam się odpowiadać wymijająco. Bardzo zabolały mnie słowa taty, które wypowiedział po tym, jak jakiejś ciotce bardzo zachciało się mnie zagadywać jak tam mi poszły egzaminy i ogólnie jak mi idzie w szkole. Tata powiedział, żeby już lepiej mnie nie pytać, bo aż wstyd odpowiadać i w sumie, to świętujemy tutaj tylko sukcesy Hoven. Pobiegłam wtedy do mojego pokoju już bez jakichkolwiek chęci do dalszego świętowania moich porażek i sukcesów mojej siostry. Wspaniale, już wiedziałam, co moi rodzice sądzili o mnie. Mama, siostra i kilka innych osób poszli do mojego pokoju mnie pocieszać. "Jane, nie przejmuj się tym co tata mówi, wiesz, że jak zacznie za bardzo świętować, to zaczyna gadać głupie rzeczy" – powiedziała mama. "Przecież nikt nie ma prawa oceniać cię ze względu na to, że egzaminy gorzej ci poszły"– powiedziała ciocia Eva. Od tamtego momentu wiedziałam, że muszę się bardziej przykładać. Nie mogę iść na egzamin praktycznie nieprzygotowana. Dlatego obiecałam, że od kolejnego semestru będę się uczyć. Ale jak to wyjdzie w praktyce, to zobaczymy... 
– Jane, zbieraj się. – Z tych całych zamyśleń uratowała mnie Hoven. Przestraszona zerknęłam na zegarek. Czy na SERIO siedziałam przez całą godzinę w kuchni, rozmyślając? Ehh, wspaniale. Została mi niecała godzina na zebranie się i dojazd do uczelni. Zanim zdążyłam wziąć prysznic, ubrać się i pomalować okazało się, że zostało mi niecałe 10 minut na dojazd. 
– Hoven, podwiozłabyś mnie? – zapytałam z nadzieją. Wiedziałam, że ze starym gratem taty mam zapewnione spore spóźnienie, a tak nie wypada. Zanim ubrałam się w kurtkę, buty i szal zostało mi sześć minut. Oczywiście, spóźniłam się prawie 10 minut, ale czy tak byłam jedną z pierwszych osób. Widziałam tam wiele znajomych twarzyczek. Podjazd nie był do końca odśnieżony, bo w nocy dużo napadało, a jeszcze w niektórych miejscach był nieposypany lód. Na ułamek sekundy o tym zapomniałam i niemalże zetknęłam się z ziemią, kiedy w ostatnim momencie złapał mnie James. Czy to jest normalne, żeby cały czas wpadać na jednego i tego samego chłopaka ? Wydaje mi się, że nie do końca... 
– Wszystko w porządku? – zapytał. 
– Eeee, tak, okej, dzięki za ratunek... Znowu – wydukałam.
– Nie ma za co. Uważaj na przyszłość – powiedział. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Może jednak to miejsce nie jest takie złe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis