Rozejrzałem się wokoło, szukając wzrokiem znajomych twarzy. Dexter szybko przywitał się ze mną, następnie uciekł w kierunku Fomy, jakby nie mięli dość siebie przez całe lato, głupie, zakochane do szaleństwa w sobie gołębio-kanarki. Heather ani widu, ani słychu, gdzie się ta gówniara podziewa w ogóle? Powinna być jako pierwsza, żeby wszystko przygotować dla nowych studentów, a brak wiadomości od blondynki dodatkowo zwiastował, że coś było nie tak. Jak tylko wróci, zmyjemy jej z Dexem głowę za takie straszenie nas.
Westchnąłem głośno i zrobiłem krok do przodu, wypatrując innych znajomych. I właśnie wtedy dojrzałem upadającą na tyłek Jane. Znaczy - prawie upadającą na tyłek Jane, bo zdążyłem ją złapać, dzięki Cesarzowi za magię. Sam pokryłem podeszwy własnych butów zaklęciem antypoślizgowym, doskonale wiedząc, że z placu nam się najpewniej lodowisko zrobi, a nie normalne miejsce, gdzie chodzenie nie grozi śmiercią w wyniku rozbicia czaszki.
– Wszystko w porządku? – spytałem, mrużąc nieco oczy. To zdecydowanie nie była najlepsza pogoda na rozpoczęcie roku szkolnego.
– Eee, tak, okej, dzięki za ratunek... Znowu – wydukała. Przyjrzałem się dziewczynie, stawiając ją do pionu.
– Nie ma za co. Uważaj na przyszłość – powiedziałem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że dziewczynie egzaminy nie poszły za dobrze (tragicznie byłoby lepszym określeniem), przez co została uziemiona w poprzednim roczniku. Miałem jednak nadzieję, że nie wpłynie to na naszą znajomość, ostatecznie, każdemu przecież może się zdarzyć. – Jak minęły ci wakacje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz