Guzik. Durny guzik. Jak na złość w ogóle nie chciał się znaleźć na właściwym miejscu.
— On chyba nie chce tu być — zaśmiała się cicho dziewczyna. — Mogę spróbować go zwyczajnie przyszyć, ale nie mam pewności, że nie odskoczy drugi raz. Nie łatwiej byłoby po prostu wynaleźć mi większą kamizelkę? Chyba macie tu wszystko... — powiedziała.
— Cóż — zacząłem. — Zapasowe rzeczy pewnie są, tylko kwestia gdzie. — Rozłożyłem bezradnie ręce, zaraz zaczynając drapać się po szyi i intensywnie myśleć. Pomyślmy, co, gdzie i jak? Dextera lepiej nie tykać w obecnym stanie, Fomy tym bardziej, Nico chodził zazwyczaj w chmurach i prawdopodobieństwo, że znał umiejscowienie zapasowych rzeczy do mundurków, graniczyło z cudem. Dobra, myśl, James, co robić?
Wybrałem najprostsze rozwiązanie, zaproponowałem ucieczkę w kierunku sekretariatu. Dziewczyna poszła za mną, nie wiem, czy bardziej rozbawiona moim nieogarem, czy zażenowana głupotą. Żyć nie umierać. Krótka rozmowa z sekretarką uświadomiła mi, że owszem, mają zapasowe rzeczy i wszystko znajduje się w składziku na najwyższym piętrze. Czyli znowu udaliśmy się na samą górę, w duchu dziękując za kondycję, bo jednak trochę schodów to było. Hanka pewnie już zdążyła mnie znienawidzić, zwymyślać w myślach i zamordować ze trzy razy na miliard różnych sposobów. Otworzyłem drzwi od składzika, weszliśmy do środka i utonęliśmy w stosach kartonów z elementami mundurków.
— Cóż — zacząłem — akcja poszukiwawcza dobrego rozmiaru rozpoczęta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz