– Pytania? Przede wszystkim, nie mam pojęcia, gdzie jest mój pokój. – Uśmiechnęła się szeroko, podrapałem się stropiony po głowie. No, tak, James, naucz się myśleć i ogarniać, bo podstawy ci gdzieś uciekają,
– Dodatkowo, chciałabym widzieć, kiedy otrzymam ów kuralet – dorzuciła jeszcze, wyciskając wodę z warkoczyków. Zaprowadziłem dziewczynę do pokoju, następnie przywołałem kuralety. – Od koloru do wyboru. – Zastanowiłem się przez moment, podczas gdy dziewczyna ogarniała urządzenia. Jest coś jeszcze o czym powinienem powiedzieć? Chyba tylko, a tak. Kluby.
– Mamy kilka klubów, artystyczny, wróżbiarski, muzyczny, młodych alchemików albo alkoholików, miłośników zwierząt, dziennikarski – wyliczyłem na palcach. – No, a tak poza tym, to dla pierwszaków szykują się jeszcze wybory do samorządu uczniowskiego, najprawdopodobniej Hera wyskoczy z jakąś parapetówą dla rozluźnienia klimatu. – Tu zerknąłem znacząco na widok za oknem, który nie nastrajał optymistycznie, a raczej przypominał, że zimno był jak diabli. Przeniosłem swój wzrok na dziewczynę, uważnie się jej przyglądając. Długie, majtaczące się różowe warkoczyki dodawały jej uroku, podobnie jak stado rozbieganych piegów, które gościło na jej buzi. Nutka słodkości z urodą kurduplostwa, skrzydełka za to zawsze w cenie.
– Pochodzisz z Edenii czy z Cesarstwa? – spytałem dziewczynę z zainteresowaniem. Ostatecznie zawsze lepiej wiedzieć co w trawie piszczy, a to wcale nie tak, że ledwie pobieżnie przeczytałem jej akta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz