– Jestem Nikita, miło mi cię poznać. Wejdziemy do środka? Nie ukrywam, że pogoda dziś nas nie rozpieszcza – westchnął przeciągle. Kiwnęłam głową, zapraszając go do środka. W trakcie szybkiego oprowadzania wyjaśniłam mu umiejscowienie konkretnych pokoju względem mniej lub bardziej zawiłych korytarzy. Tam łazienki, tu pokój do wspólnej nauki, tam stołówka. Kuchnia dostępna dla samorządu uczniowskiego, ale jak poprosi się na ładne oczy i miły uśmiech, to można pomyśleć nad dorobieniem kluczy lub koleżeńskim niezamykaniem drzwi, trzeba tylko ogarnąć. Obowiązki szkolne, kluby, które niedługo rozpoczną porządny nabór na nowych członków. Wyjaśniłam, że samorząd niedługo też będzie poszukiwał dwóch ludków z pierwszaków, którzy dołączyliby do nas, wprost powiedziałam, że w większości byłaby to nudna, papierkowa robota, ale jakby chciał zdobyć wpis do CV i byłby zainteresowany, to może szukać kogokolwiek od nas i uderzać do mnie, Dextera, Jamesa lub Nico. Szybko i oględnie przedstawiłam wybór kuraletu, godziny wydawania posiłków, ogólne zasady czy streściłam dlaczego nie powinno się chodzić do biblioteki samemu. Doszliśmy w końcu do pokoju Kamienia, stanęliśmy przed drzwiami. Czyli w sumie standardowe wprowadzenie, nic ciekawego.
– Karta Atlancka czeka na ciebie na łóżku, w szafie powinieneś znaleźć dwa komplety mundurków, letni i zimowy – podsumowałam w końcu z uśmiechem, przyglądając się osobnikowi. Rozpiął kurtkę, ściągnął szalik, a moje oczy skupiły się na tatuażu ptaków na jego szyi. – Fajny tatuaż – wypaliłam, a potem spaliłam się rumieńcem, uświadamiając sobie, że moje dotychczasowe trzymanie buzi na kłódkę może być utrudnione. Gdy człowiek raz już zacznie, zdecydowanie trudniej mu wrócić do starych przyzwyczajeń, przez co jeszcze bardziej nienawidziłam tych wakacji. W końcu szkoła.
– Masz jakieś pytania? – odchrząknęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz