niedziela, 13 sierpnia 2017

Od Heather, CD Leo

Zamrugałam ze zdziwieniem, stwierdzając, że chyba mam halucynacje. Dobra, to w sumie było normalne. Celebrowanie wartości rodzinnych, pierwszy dzień edukacji i tak dalej, i tak dalej najpewniej stanowiło jakiś zwyczaj w normalnych rodzinach. Nie wiem, może wzorców dobrych nie miałam, nie poznając rodziny Dextera ani Jamesa? Pierwszy od cholery sióstr, drugi sam o swojej wypowiadał się z niechęcią, ale w sumie? Zaskoczona byłam może dlatego, że do tej pory to się zwyczajnie nie przydarzyło. 
Ponownie zamrugałam, a na moją twarz mimowolnie wpłynął szeroki uśmiech. To było całkiem słodkie, dostrzec, tak bardzo rodzinną atmosferę. Nie potrzebowałam być empatą, żeby wyczuć mniejsze lub większe zawiłości emocjonalne, ale dzięki moim zdolnościom stało się to nieco bardziej wyraźne, a jednocześnie bardziej eteryczne. Słodkie. Urocze. Cukier, bardzo dużo cukru. Chłopak zatrzymał się przede mną, postawił jedną dziewczynkę na ziemi, drogą strząsnął z nogi, kolejną podrzucił, najpewniej, ojcu. A wszystko przy akompaniamencie orkiestry w wykonaniu młodszego rodzeństwa albo kuzynostwa. Młodszych krewnych w każdym razie. 
— Okej, dalej dam sobie radę sam — zaśmiał się, tuląc wszystkich po kolei. 
— Zostaniemy, aż wszystkie nie pozałatwiasz — stwierdził mężczyzna, najpewniej ojciec chłopaka. 
— Nie musicie…
— Zostaniemy — powstrzymałam rozbawione parsknięcie. Jeszcze więcej cukru, ale uwielbiałam cukier. Chłopak chwycił moją dłoń i musnął ją ustami.
— Leonardo Resticieus — przedstawił się, a ja poczułam jak spada na mnie grad spojrzeń jego rodziny. Dygnęłam zgodnie z etykietą, wykonując misterny ruch dłonią. Następnie wyprostowałam się, stwierdzając po wzroku (najprawdopodobniej) matki chłopaka, że zdałam egzamin. Sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz bardziej komiczna.
— Heather Williams, miło mi państwa poznać — zwróciłam się do wszystkich, a potem skupiłam się na chłopaku. — Mam za zadanie wprowadzić cię do szkoły i pomóc ci się zaklimatyzować. Nie będzie państwu przeszkadzać, że już go podbiorę? — spytałam z delikatnym uśmiechem, czekając na reakcję rodziny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis