– Właściwie tak... – Dziewczyna uśmiechnęła się, ale doskonale znałem ludzką (w przenośni, przez ogrom ras niektóre powiedzenia traciły na znaczeniu, niestety) mimikę i mogłem dostrzec w tym lekkie zażenowanie, połączone ze zdezorientowaniem. Jedna z moich brwi mimowolnie podjechała do góry. – Możesz powtórzyć mi wszystko jeszcze raz? – Parsknąłem rozbawionym śmiechem.
– Pewnie. Godziny wydawania śniadań od szóstej do dziewiątej, obiady od dwunastej trzydzieści do czternastej, kolacje od siedemnastej trzydzieści do dwudziestej. Polecam przychodzić wcześniej, bo wszystko, co zjadliwe, znika w ciągu pierwszych czterdziestu minut. Panuje niespisana zasada zakazu chodzenia do biblioteki samotnie, bo możesz znacząc oberwać w tyłek. Nawet nie pytaj, my też nie wiemy, co się tam dzieje zwykle. Ktoś tam coś machać próbował, ale kij wie, na razie wyedukowaliśmy, że straszy anomaliami na kilometry. I to kwadratowe albo sześcienne. – Odkaszlnąłem.
– Mińska nie wnerwiamy, to dyrektor, jego sekretarki tym bardziej, bo to Wielka-Zła-Zołza, która w dodatku wciśnie ci swoja robotę z papierlogią. Jakbyś kiedykolwiek potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, to ja, James, Heather i Nico zawsze służymy pomocną dłonią. Mamy też kuchnię na wyłączność, nieoficjalnie "dla samorządu", ale jak się ładnie uśmiechniesz, to spokojnie można dorobić kluczyk. W sumie, chyba to wszystko. Z ważniejszych informacji tylko jeszcze, nie wyłazimy po ciszy nocnej z akademika, bo z powrotem już nie wejdziesz. No i z aktualności, niedługo wybory samorządu dla pierwszaków, jakaś parapetówa się zbliża wspólna, bo Hera chce wszystkich zapoznać, kluby nabór otworzą. Czym się interesujesz? – spytałem.
– Pewnie. Godziny wydawania śniadań od szóstej do dziewiątej, obiady od dwunastej trzydzieści do czternastej, kolacje od siedemnastej trzydzieści do dwudziestej. Polecam przychodzić wcześniej, bo wszystko, co zjadliwe, znika w ciągu pierwszych czterdziestu minut. Panuje niespisana zasada zakazu chodzenia do biblioteki samotnie, bo możesz znacząc oberwać w tyłek. Nawet nie pytaj, my też nie wiemy, co się tam dzieje zwykle. Ktoś tam coś machać próbował, ale kij wie, na razie wyedukowaliśmy, że straszy anomaliami na kilometry. I to kwadratowe albo sześcienne. – Odkaszlnąłem.
– Mińska nie wnerwiamy, to dyrektor, jego sekretarki tym bardziej, bo to Wielka-Zła-Zołza, która w dodatku wciśnie ci swoja robotę z papierlogią. Jakbyś kiedykolwiek potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, to ja, James, Heather i Nico zawsze służymy pomocną dłonią. Mamy też kuchnię na wyłączność, nieoficjalnie "dla samorządu", ale jak się ładnie uśmiechniesz, to spokojnie można dorobić kluczyk. W sumie, chyba to wszystko. Z ważniejszych informacji tylko jeszcze, nie wyłazimy po ciszy nocnej z akademika, bo z powrotem już nie wejdziesz. No i z aktualności, niedługo wybory samorządu dla pierwszaków, jakaś parapetówa się zbliża wspólna, bo Hera chce wszystkich zapoznać, kluby nabór otworzą. Czym się interesujesz? – spytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz