– Miło mi cię poznać, żaden pan, jestem Dexter – wyjaśniłem krótko, siląc się na w miarę uprzejmy ton. Pocałowałem delikatnie dziewczynę w dłoń, zgodnie z zasadami etykiety. Czyżby w końcu ktoś świadomy Starych Tradycji? Czy tylko nędzna imitacja? – Mam cię wprowadzić w zagadnienia uczelni. – Przysięgam, w tej szkole nie było ludzi normalnego wzrostu. Albo olbrzymy, albo kurduple, a panna stojąca przede mną była ładna, aczkolwiek bardzo drobna, co w porównaniu z jej delikatnymi, rozmarzonymi liliowymi oczami tworzyło dosyć niewinny wygląd. Ale, co doskonale wiedziałem, cicha woda brzegi potrafi rwać, jeszcze zobaczymy, czy to przysłowie sprawdzi się również w przypadku tej dziewczyny. Wziąłem jej walizkę, a później polecieliśmy standardowymi formułkami. Godziny wydawania posiłków, plany lekcji w kuralecie, karta atlancka czeka w pokoju, podobnie jak dwa zestaw mundurków, szybkie oprowadzenie, a na końcu wybór koloru kuraletu (dziwny, różowy, biały, beżowy i czarny). Czyli w sumie, wprowadzenie jak zwykle. Stanęliśmy przed drzwiami do pokoju dziewczyny, podczas ostatnich formułek wprowadzających.
– Także w razie jakichkolwiek problemów możesz pytać o mnie, Jamesa, Heather lub Nico. Masz jeszcze jakieś pytania? – spytałem ciepło, upewniając się, że mój głos nie brzmi szorstko. Straszenia nowych uczniów nie miałem w planach, tym bardziej takich kruszynek, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz