czwartek, 17 sierpnia 2017

Od Aurelka, CD Jaśmin

Pokój Promienia. Pokój na czwartym piętrze, zamieszkuje go Pel. Zakodować. Na wszelki wypadek, oczywiście. Dziewczyna przeskakiwała po schodkach niezwykle szybko, za szybko w porównaniu do mojego człapania. Miałem wrażenie, że wyczerpałem swój limit biegania na tę chwilę.
—  Rozgość się —  rzuciła, gdy znaleźliśmy się już w pokoju. Jak na razie wszędzie było czysto, ale to chyba norma, skoro ludzie dopiero co się zjeżdżają. Prawdopodobnie u niektórych już za tydzień nie będzie widać podłogi. Rozejrzałem się przelotnie po pokoju. Prawdopodobnie większość pokoi wyglądała identycznie. Pel nagle zapytała mnie o herbatę, odkładając przy okazji pluszowego misia na łóżku, a następnie schylając się pod nie. Wytargała stamtąd spory plecak.
—  Masz może jaśminową? —  dopytałem się, uprzednio wydając krótkie zająknięcie, które zgrało się idealnie z wskakującym na wyrko smokiem, z którym zdążyłem się już zapoznać. Chyba nazywał się Wallie. Nie byłem dobry w zapamiętywaniu imion. Wróć! Nie byłem dobry w zapamiętywaniu czegokolwiek. Moje zdziwienie było równie duże co przy zobaczeniu gada, gdy dziewczyna nagle zatrzymała się w swoich poczynaniach.
Jak się okazało po krótkiej wymianie zdań, moja ulubiona herbata jest również jej pseudonimem. Ciekawe.
Oczywiście nie mogło się obyć bez dopytania się o szkołę i dlaczego podchodzę do niej w ten, a nie inny sposób.
—  Cóż... Oczywiście, że mogę odpowiedzieć —  odparłem, uważając, że fakt i tak prędzej, czy później wypłynąłby jak oliwa z wody.
—  Początek roku dużo tu nie robi, głównie moje dotychczasowe doświadczenia i fakt, że zostałem zmuszony, aby się tu uczyć, ot co. —  Dmuchnąłem w kubek, a para unosząca się nad nim, została rozwiana. Herbata miała od zawsze dwie wady. Pierwsza, to fakt, że była cholernie gorąca na początku, a gdy ją zostawiałeś do ostygnięcia, magicznymi siłami o niej zapominałeś. Koniec końców zawsze dostawałeś zimny napój, który przypominał pomyje. Drugą wadą było to, że pachniała nieziemsko, gorzej ze smakiem, który nie dorównywał aromatowi nawet w jednej setnej. Czasem i tysięcznej. Dziewczyna cicho siorbnęła. Delikatnie, by nie oparzyć warg ani języka. —  A ty? Lubisz to miejsce? Jeśli mogę spytać, to na którym roku jesteś? Wydajesz się spokojniejsza niż ja i przyzwyczajona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis