sobota, 12 sierpnia 2017

Od Aurelka, CD Jaśmin

Mimo ogólnie panującego mrozu, a raczej zwykłego chłodu [pięć stopni Celsjusza na plusie, to dla mnie lodówka], zdecydowałem się na wyparowanie z akademika, w celu rozruszania się. No, też trochę, aby uniknąć współlokatorów, którzy swoją drogą też mało kiedy byli w pokoju i Alexa, który uporczywie dążył do ciągłego podrzucania ludziom prezerwatyw i lubrykantów. 
Opatuliłem się tak mocno jak tylko potrafiłem, nawet ogon schowałem do nogawki. Gdyby tamten gałgan załatwiłby mi jeszcze buty, to byłbym najszczęśliwszą osóbką we wszystkich wymiarach. Trzy swetry i puchówka powinny wystarczyć na taką pogodę. W razie czego skoczę jeszcze po herbatkę dla nabrania temperatury po powrocie.  Przebierając szybko łapami przedzierałem się przez zaspy, zmrożoną glebę i cienkie warstwy miękkiego, białego puchu, który dopiero co opadł. Ilość informacji, którą muszę przyswoić na temat tego świata, wymiaru, no i samej szkoły mnie zadziwiała. Nowi ludzie, więzi wytworzone między nimi, tajemnice, pełno lektur, które powinny mnie naprowadzić na ten dobry trop, no i gazetki szkolne. Postaram się zrobić wszystko, by odkryć niewiadome tego świata, może to pomoże mi mniej się tego wszystkiego bać. W końcu ludzie zawsze boją się tego, co nieznane. Aktualnie szarowłosy zdążył mi pokazać, że oni nie są tacy straszni, może trochę wredni, ale za to zabawni i śmiali. Niesmak zaczął trochę znikać, ale dalej byłem świadomy faktu, że ten lęk czai się tam z tyłu głowy i tak szybko nie minie. 
Istota. Drobna, platynowa blondynka, biała jak śnieg, który ją otaczał. Gdyby nie ubranie, człowiek mógłby jej nie dostrzec. Nie zauważała niczego, co ją otaczało. Początkowo aż biła od niej niepewność, strach, do czasu, gdy para wyleciała z jej ust. Chłodna aura, prawie tak zimna jak powietrze wokół. 
 Ponownie dopadło mnie to uczucie, to, które już raz mnie tu złapało, jednak przy Alexie, który stał dokładnie tak jak ona. Popchnięcie potrzebą opieki, okazania troski drugiej istocie.
– Nie za zimno ci? – spytałem zatrzymując się przy niej. Spojrzała na mnie. Poczułem ukłucie w piersi, sam do końca nie wiedząc czemu. Coś mnie w niej niepokoiło. 
– Nie. Jest idealnie –  odparła ze spokojem. Zielone oczy wydawały się niezwykle roztargnione. 
– Jesteś pewna? – Przechyliłem lekko głowę, obserwując parę wylatującą spomiędzy moich warg – Trochę zsiniałaś – dodałem zauważając pojawiający się na jej ustach fiolet, a nad nimi błyszczący, czerwony nosek. Nie wiem ile tu była, ale widocznie trochę za długo, bo szczupła, ładnie wykrojona żuchwa powoli zaczynała jej latać. Osóbka ta, była tak delikatna, że miałem wrażenie, iż jeśli posiedzimy tu jeszcze chociaż chwilę, to zamarznie na moich oczach, a tego bardzo bym nie chciał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis