Wysiadłem z czarnego vana, od razu skacząc w śnieg, który bez litości dosięgnął aż kostek, mocząc nogawki spodni i nieprzystosowane do takiej pogody buty, niech to szlag.
Bez słowa zgarnąłem z bagażnika torbę, obrzucając chętnego do pomocy kierowcę zirytowanym spojrzeniem, a potem pognałem w stronę akademika. O ile podnoszenie nóg na wysokość pół metra i balansowanie między najmniej ośnieżonymi miejscami można tak nazwać, oczywiście.
Zmrużyłem oczy i zdjąłem dłonią nadmiar uciążliwego śniegu z włosów, starając się ignorować topniejące, pojedyncze krople na twarzy. Chłopak przede mną zdecydowanie do wysokich nie należał, białe włosy, może nawet bielsze od moich, odznaczały się na tle jego skóry, a długi nos dodawał jedynie śmieszącego mnie wyglądu. Można byłoby skwitować go jednym słowem: zwyczajny, niewiele wyróżniał się na tle innych nastolatków. Przynajmniej tyle mogę powiedzieć, widząc go opatulonego z każdej strony.
– Wydaje mi się, że pszczoły powinny siedzieć schowane w trakcie zimy, dlaczego więc tu stoisz? –zmrużyłem oczy i uśmiechnąłem się zadziornie, uwielbiałem się droczyć, więc na start na pewno sobie tego nie odpuszczę. Złapałem w dłonie paskowany szalik i zlustrowałem dokładnie materiał wzrokiem. Ciekawy.
– Zresztą, nie ważne, wytłumaczysz mi tą anomalię innym razem, jest bardzo ciekawa. Zupełnie jak ja, Alex jestem, bardzo mi miło. – Wyciągnąłem w jego stronę dłoń, nawet nie dając mu wcześniej dość do słowa, dzieci i pszczółki głosu nie mają, czy jakoś tak. Prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz