Jeśli nasza relacja będzie wyglądać tak, jak wyglądała wcześniej, to nawet sam fakt, że jesteśmy na tym samym rozszerzeniu, nie będzie w stanie pocieszyć, że nie jest się samotnym. Jednak jestem ciekaw, jak to będzie wszystko wyglądać w następnym roku. Vene odchrząknęła, więc przeniosłem wzrok z talerza na nią. Jej twarz nabrała nieco poważniejszego wyrazu, choć widziałem, jak jeden kącik ust coś próbuje zmajstrować. Zapytała o marzenie. Postukałem się chwilę palcem po policzku, szykując swoją odpowiedź.
– Widzi pani, sytuacja trochę skomplikowana i mój umysł już jej nie ogarnia, ale mimo wszystko, śmiem twierdzić, że marzę o zdaniu egzaminów – odparłem tym samym, teatralnym tonem.
– Och, po panu spodziewałabym się czegoś ambitniejszego.
– Ambicje? Jeśli zdam, będę w stanie marzyć o czymś zupełnie większym! Mam jeszcze całe życie, żeby marzyć. Chyba że coś wcześniej mnie zabije, oj, wtedy będę żałować... Chociaż w sumie, chciałbym coś zrobić, ale to tak z całego swojego małego serduszka.
– Co to takiego?
– Kupiłbym protezę ręki, ale nie byle jaką! – Zdziwiła się moimi słowami, mogłem to wywnioskować po jej spojrzeniu. – Nieprzyjemny wypadek w pracy, nieciekawa historia i trochę bolesna, jakby spojrzeć na to z miejsca mojej matki. Taki trochę z niej teraz pączek bez rączki, ale daje radę! – Wyglądało na to, że ją zainteresowałem. Nie chcąc tracić weny na rozmowę, postanowiłem kontynuować. – Sztuczna ręka ułatwiłaby jej znacznie codzienne czynności, tym bardziej że ma pod opieką jeszcze jedno dziecko, jakim jest moja siostra, a ta wymaga szczególnej troski. Dziki dzik z niej... Ne, a ty masz rodzeństwo?
Vene odłożyła widelca, którego trzymała przez cały czas w dłoni, a następnie palcami masowała swoje czoło, mrucząc coś pod nosem. Poczuła się gorzej? Co powinienem w takim wypadku zrobić?
– Coś się stało? Mógłbym jakoś pomóc?
Wstałem z miejsca niemalże natychmiast, by w chwilę moment znaleźć się obok niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz