sobota, 22 lipca 2017

Od Reski, CD Heather

– Nie spodziewałem się gości, a pukanie do drzwi mnie rozkojarzyło i szklanki wypadły mi z łap.
Rysiołak wskazał przejście do salonu, gdzie mieliśmy się rozgościć. Miał zamiar to wszystko posprzątać, zanim zacznie nas należycie gościć. Opuściłem przedpokój, żeby zaraz po wejściu do drugiego pomieszczenia wpaść w kartonowe pudła. Zaczęły się kołysać, by następnie z hukiem opaść na drewnianą podłogę. Zmierzył mnie groźnym spojrzeniem. Nie wiedziałem, czy mam się bać, czy może śmiać. Po chwili pan Bonzo zarechotał głośno, a zaraz po tym rozkazał mi przenieść pudła na strych. Posprzątał już szkło, więc zabrał się za parzenie herbaty. Uśmiechnął się do Heather, prosząc ją o pomoc w przyrządzeniu napoju. Na strych, okej. Kartony były lekkie, więc mogłem zabrać wszystkie na raz.
Schodząc na dół, słyszałem jedynie krzątanie się po kuchni, żadnych głosów, nawet szeptania nie było. Hm, no w sumie co się dziwić. Został sam na sam z uczennicą, jeszcze ktoś się dowie i posądzi o molestowanie. Z pewnością czuł się skrępowany. Chcąc znaleźć się w ich towarzystwie, skierowałem kroki właśnie do pomieszczenia, w którym przebywali. Zatrzymałem się już w progu, czując przyjemną woń świeżo zaparzonej herbaty.
– Uważaj trochę! – burknął ryś. – Mało brakowało, a bym cię poparzył.
– Przepraszam, przepraszam – odpowiedziałem, drapiąc się w tył głowy, po czym wyciągnąłem ręce, żeby przechwycić od niego tackę z kubkami.
– Och, szkoda, że taki idiota z ciebie. Jakim cudem jeszcze nie wyleciałeś ze szkoły?! – powiedział dumnie, wypinając pierś do przodu. Z pewnością czuł się niesamowicie, kiedy mi ubliżał, w dodatku w towarzystwie koleżanki, która delikatnie uśmiechała się do siebie, gdyż chwilami jej obecność była ignorowana.
– No, a potem się dziwi, że mam niską samoocenę i zaczynam się denerwować, kiedy mi nic nie wychodzi – szepnąłem boczkiem do Heather, docierając już do stolika przed kanapą.
Ostrożnie odłożyłem kubki i wyniosłem tackę do kuchni, blondynka na stół dołożyła wcześniej pokrojoną cytrynę, cukier i łyżki. Elitarny gracz życia zaśmiał się, pytając, czy komuś posłodzić napój. Pokręciliśmy głową. Ja nie przepadam za słodkim, a dziewczyna wiedziała, że herbata i tak bez tego dodatku smakuje dobrze. Facet wzruszył ramionami, mamrocząc coś pod nosem. Pomieszał chwilę łyżeczką, by następnie spojrzeć na nas i zapytać, co nas do niego sprowadza. Heather odwróciła wzrok, mówiąc, że sama chciałaby się tego dowiedzieć.
– Mógłbyś nam pokazać coś ciekawego. Nazwałem cię specem, więc to tak trochę zobowiązuje.
– Mój telewizor wybuchł, nie widzisz? – wskazał na "magiczne pudełko". – Bezużyteczne badziewie, nawet reklamacji nie mogę złożyć.
– Jestem prawie pewny, że to pan go sobie wybuchnął... – wymamrotałem pod nosem, mimo tego on mnie usłyszał i spiorunował swym jakże urokliwym spojrzeniem. – Opracował pan coś nowego?
– Aktualnie pracuje nad bombowymi zwierzątkami. Kiedy rodzicom zacznie się nudzić, wystrzelą proszek usypiający bądź dym trujący, chociaż mogą też wysadzić bachora w powietrze.
– Hah, to trochę brutalne, nie sądzi pan?
– I ty się z nim zadajesz? – zapytał mało dyskretnie Heather na uszko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis