– I że oni tak sami z siebie? – zapytałem, kręcąc głową.
W końcu kto by chciał siedzieć nad papierami z kolorowymi pisakami, wyłapując błędy i pomyłki z góry? Prawdopodobieństwo wystąpienia różnych powikłań (np. pojawianie się losowych ścian tekstu przed oczami) jest dosyć wysokie, a koszmary nocne z tonięciem w tonach papieru praktycznie pewne.
– Nie ma tak łatwo – westchnęła załamana. – Oficjalnie grzecznie zostali wyłonieniu z puli. W praktyce mam wrażenie, że James ich po prostu ładnie poprosił. Bardzo, bardzo ładnie poprosił. – Hm. Nawet nie zwróciłem wcześniej uwagi na to jej tupanie obcasem. To dosyć... słodkie? – Za co jeszcze muszę mu zmyć głowę, ale na razie po kolei. Uwierzysz, że miejscowa Cyganka wysłała nam niepokojące zawiadomienie? "Widzę strzał i polowanie w swojej kryształowej kuli, a ostatnio zjawił się u mnie Jelonek...", aż zacytuję! O dziwo otrzymałam już trzecią prośbę o wydanie lub dofinansowanie strzelby. To nie powinno skończyć się dobrze – wymamrotała, spoglądając na ziemię.
Trzeba przyznać, że zezłoszczona Heather Williams miała w sobie tę iskierkę dziecinnej obrazy. Co nie było złe, o nie. Wręcz przeciwnie, dodawało jej to niepowtarzalnego uroku.
– Strzelba mówisz? – zapytałem, podnosząc prawą brew. – Może chcą założyć klub strzelecki? – zażartowałem i parsknąłem dosyć nerwowym śmiechem. – A tak serio mówiąc, to chyba trochę... dziwne? Nie powinniśmy tego zgłosić dyrektorowi? Sekretarce? Nauczycielom?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz