– Nie jestem pewna – mruknęła pod nosem i obniżyła głowę... Hej! Wiem, że nie jestem najwyższy, ale żeby jeszcze to sugerować? To Heather tutaj miała wyjątkowy wzrost (nie traktujmy tego jednak jako wady), a gdy chodziła jeszcze w swoich ładnych obcasikach wrażenie się potęgowało. – Myślałam może o dyplomacji, literaturze albo wróżbiarstwie. – Wzruszyła ramionami. – Większy problem z nauczycielem, profesor Nibyłowski nawet nie udaje, że wie cokolwiek na temat przedmiotu – jęknęła kompletnie załamana.
Biedna dziewczyna, zwłaszcza, że do nauki ewidentnie przywiązywała dosyć dużo uwagi, pracy i stresu. Posłałem jej szczery uśmiech z nutką współczucia.
– No tak – mruknąłem, opuszczając wzrok (w końcu dalej byłem lekko speszony wzrostem blondynki) i wkładając ręce do kieszeni. – Pewnie trafił tu z przypadku, sam wygląda na dosyć przestraszonego i zagubionego. Daj mu czas, kto wie, może jak bibliotekę uda się ogarnąć, to chłop znajdzie chwilę i do niej wskoczy. – Zaśmiałem się nerwowo, a po chwili staliśmy w dosyć nieprzyjemnej ciszy.
– Jakie masz plany na wakacje? Zostajesz w mieście? Wracasz do domu? – zapytała, przerywając ją i podeszła bliżej. Tylko troszkę bliżej, a jednak miałem wrażenie, że zaraz poczuję jej oddech na swoich białych włosach.
Podniosłem głowę do góry i wzruszyłem ramionami.
– Szczerze? Nie mam żadnych, nic, null, zero – odpowiedziałem. – Do domu raczej nie planuję wracać, ostatnio ojciec podobno ma gorsze dni – tu przewróciłem oczami i wymamrotałem ciche "jak zawsze" pod nosem – więc wolę po prostu nie ryzykować. Kto wie, może przejadę się do Valentine, aby znaleźć jakiekolwiek natchnienie... A ty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz