Czy ona...? Ona właśnie się mi postawiła? Dziewczę wytknęło mi błędy. Chwila, błędy? Czy charakter może być błędem? Czy to jest mój charakter? Jak daleko bym się nie cofnął, tak było zawsze. Dziewczyny kochały moją "trudną" osobowość, mówiły, że to zaleta, o którą w tych czasach ciężko. Kłamały? A może to ja wciąż okłamywałem siebie? Co, jeśli w głębi duszy nie chcę taki być? Czy jest możliwym żyć pod własnoręcznie zbudowaną skorupą i nie znać samego siebie? Wiem! Ktoś usunął mi pamięć kilka lat temu, abym zapomniał o swojej przeszłości, mój mózg sam ją wykreował, wraz z moim nowym charakterem! Kyozuo, to nie ma sensu, idiotą jesteś? Kolejki aż tak cię odmóżdżają? Zdecydowanie nie zamierzam się zmieniać. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł zachowywać się inaczej. Czy to przez przyzwyczajenie? Sama blondynka, po tych słowach, chyba nie była jednak aż tak zła i potrafiła powiedzieć coś więcej, niż słabą ripostę. I, nie ukrywam, była całkiem ładna... Może powinienem przeprosić? Duma, czy przeprosiny, duma, czy przeprosiny... Jak żałośnie zabrzmię? Coś tam miała w głowie, nie uwierzy mi, jeśli teraz przeproszę, skoro nawet głupi jeleń miał wątpliwości. Bądźże mężczyzną, Kyo... To za tobą dziewczyny powinny, MUSZĄ, się uganiać. Ona nawet się tobą nie przejęła, wróciła do rozmowy z nową ciemnowłosą koleżanką, jakby zapomniała o tym co zaszło przed chwilą. Była taka radosna... Taka pozytywna i, w sumie, te warkocze jej pasowały, szkoda byłoby się ich od tak pozbywać. Moja męskość i duma powinny się teraz schować... Z drugiej strony, to tylko jedno słowo, nie ucierpią chyba zbyt bardzo... Co zrobić, co zrobić? Będę w ogóle szczery, jeśli zechcę przeprosić? Będę. Zdecydowanie będę, a jednak nadal stałem w kolejce, co minutę albo dwie posuwając się kawałek do przodu. Dziewczyny były coraz bardziej pochłonięte rozmową, na pewno w przyszłości zostaną przyjaciółkami. Już nawet nie wspomnę, że Wanda (tak miała na imię, tak?) była jednak ładniejsza. Może to przez zamiłowanie do blond włosów? Ta druga miała większe cycki, chociaż myślę, że to jednak minus, aniżeli plus, pewnie często narzeka na ból pleców. Albo brzucha? Co boli, jak ma się duże piersi? Kyozuo! Nad czym ty się zastanawiasz?! Okej, chyba zakończyły rozmowę. Masz teraz szansę, jesteś mężczyzną. Co ja właściwie chciałem powiedzieć? Przeprosić, ale jak? "Przepraszam za tamtą sytuację, miałaś rację, na dodatek masz fajną twarz"? Nie, zbyt tandetnie i szablonowo. Może zwykłe "Sorry"? Z drugiej strony, prędzej uderzyłbym osobę, która by mi tak powiedziała, niż bym jej wybaczył. Jest tu co do wybaczania? Czy mogła wziąć wzmiankę o warkoczach za groźbę? Wątpię. Na pewno już zapomniała. Zapomniała i więcej nie będzie mi niczego wypominać. Teraz, teraz, szturchnij ją delikatnie i przeproś.
— Hej... — zacząłem, patrząc przed siebie. — Bo... — Nikogo przede mną nie było. Obie dziewczyny nałożyły już sobie jedzenie na talerze i zmierzały w kierunku wolnego stolika. Świetnie, a przecież miałem okazję zdobyć przyjaciółkę. Rany, kocie, jaki z ciebie hipokryta. Głowa mnie boli... Również chwyciłem coś mięsnego (bardziej wyglądało jak galareta, ale wolałem się nie uprzedzać, szczególnie, że zmianę miały "te lepsze" kucharki), polałem sosem i podszedłem do chyba ostatniego pustego stolika, oddalonego kilka rzędów od tego, przy którym mój cel najwyraźniej był zachwycony posiłkiem. Nabiłem pierwszy kawałek na widelec. O cholera, dobre. Bardzo dobre. Będzie trzeba podłapać ten przepis od którejś z pracownic kuchni. Jak mogłem przyjść tutaj tak pesymistycznie nastawiony?! Zacząłem jeść naprawdę szybko, prawdopodobnie wszyscy byli odwróceni w moją stronę. Przełknąłem ostatni kęs i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie... Nikt nawet nie spojrzał. Wszyscy siedzieli we dwójkę albo pogrupowani po kilka osób. Byłem jedynym, który jadł samotnie. Jak żałośnie musiałem wyglądać? Westchnąłem ciężko, wlepiając wzrok w pusty już talerz. Właściwie zjadłbym więcej, ale kolejka już się skończyła i zapewne zostały tylko resztki, które niekoniecznie byłyby tak dobre, jak... to. Co ja właśnie zjadłem? Wstałem od stołu, zasunąłem krzesło i odniosłem talerz do okienka na brudne naczynia, co chwila spoglądając na blondynkę uśmiechniętą od ucha do ucha. Może nie ma pamięci do twarzy i zostaniemy szczęśliwą (parą) dwójką przyjaciół? Nie dziwię się, że tyle osób ode mnie uciekało, skoro i ja w tym momencie miałem na to ochotę. Najpierw powiedziałem jej, że wkurwia mnie jej głos. Potem zagroziłem obcięciem warkoczy, a teraz chcę przeprosić i, o cesarzu, uzyskać przebaczenie.
Zadzwonił dzwonek, wszyscy zaczęli się powoli zbierać i odkładać naczynia. Wanda też wstała, ale koleżanka najwidoczniej zaproponowała, że odniesie talerz za nią. Okej, została sama. Twoje pięć minut, Kyozuo, właśnie się zaczęło. Chwila, czy pięć to nie jest trochę za mało? Lekko dotknąłem policzka, któremu zapewne za kilka chwil nieźle się oberwie. Przybrałem minę i postawę "badassa", którym byłem wcześniej i ruszyłem w jej stronę. Dotknąłem ją w ramię, tym razem starając się być delikatnym, aby nie musiała znowu marszczyć czoła. Obróciła się z pogodnym wyrazem twarzy, ale chwilę potem zamieniło się to w grymas. Oj, ma pamięć do twarzy. Albo po prostu jest normalna, bo nasza nieprzyjemna "pogawędka" miała miejsce może piętnaście minut temu. Nie, nie jest normalna. Jest nadzwyczajna. Inteligentna, pewna siebie, piękna, zgrabna, szczupła, zapewne każde egzaminy napisze na 100%, ewentualnie 95. Wanda pokręciła głową i miała zamiar się odwrócić i prawdopobnie odejść.
— Nie, czekaj — powiedziałem dość niepewnie, jak na mnie. Miałem zabrzmieć inaczej. Czy wyglądałem teraz jak kot, który podkulił ogon po spotkaniu z psem? Zdecydowanie. Tylko czy to nie ja powinienem być tym silniejszym osobnikiem? — Chciałbym cię — odchrząknąłem — przeprosić za tamto zajście. Byłem nie w sosie, to znaczy, trochę niewyspany, rozumiesz... Nie chciałem cię zdenerwować... — Tak, na pewno brzmiałem radośnie, a jednak to wszystko nie było kłamstwem. Chciałem to powiedzieć. Teraz. Nawet, jeśli wcześniej chciałem jej tylko dogryźć i zrobić z niej swojego wroga, to jej inteligencja (i uroda...) mnie przekonały. Oh, Wando, powiedz, że się nie gniewasz. Milczenie. Milczała, ale nie wyglądałaby, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Bardziej, jakby zastanawiała się, w który policzek powinna najpierw wycelować. Nawet, jeśli mnie za chwilę uderzysz, jesteś osobą, której już nigdy nie obrażę i nie zezłoszczę. Jesteś osobą, na której w jakiś sposób mi zależy. Jak długo będę jeszcze kopać sobie grób?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz