Przysięgam, że nigdy nie było tak nudnego dnia w szkole. Nie dość, że załapałem się na poprawki z przyrodniczych, to na dodatek nowi pierwszoroczniacy zaczęli się kolejno zjeżdżać i w szkole panował niemały chaos. Co sprytniejsi zdecydowali się już skorzystać ze stołówki od razu po szybkim wprowadzeniu. I ja miałem zamiar coś zjeść, chociaż do szkoły przybyłem semestr wcześniej. Kolejka była długa na kilka metrów, co tylko pogłębiało moją irytację. Chociaż, z drugiej strony każdemu z tych osób mogłem w jakiś sposób dogadać, a to nawet mnie uspokajało. Dołączyłem do węża ludzi, którzy zajęci byli rozmową. Gdzieś na samym początku był ten głupi Jeleń, kawałek dalej zakochana para z samorządu. Hałas był nie do zniesienia, a jednak prawdopodobnie tylko dla mnie, bo jako jedyny nie przyszedłem z towarzyszem. Przede mną stała też jakaś sporo niższa blondynka. Najpewniej nowa, bo inaczej widziałbym ją gdzieś wcześniej na korytarzu albo podczas lekcji.
— Nie mogłam się doczekać przyjazdu tutaj — odezwała się do dziewczyny przed nią. Kolejny pierwszak albo nie mam pamięci do ludzkich twarzy.
— Ja też... — Świetnie, przez najbliższe dziesięć minut będę musiał wysłuchiwać nudnej rozmowy dwóch małolat.
Kolejka z chwili na chwilę kurczyła się, ale i jedzenia było coraz mniej. Miałem nadzieję, że kucharki nie wstały spóźnione i zrobiły coś, co da się jeść, bo inaczej zacznę chodzić na śniadanie do miasta. Albo zacznę sam gotować. Może przy okazji uda mi się kogoś p r z e z p r z y p a d e k otruć. Blondynka z każdą sekundą mówiła coraz bardziej podekscytowanym głosem i, cóż, coraz głośniej. Ostatecznie moje nerwy puściły.
— Ty — powiedziałem, szturchając ją w ramię. Odwróciła się ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. — Masz niesamowicie wkurwiający głos — rzuciłem, kładąc nacisk na "niesamowicie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz