Przy upadku obiłam sobie biodro. Ból dopadł mnie z kilkusekundowym opóźnieniem. Syknęłam przez zaciśnięte zęby i rozmasowałam obolałe miejsce. Czy ludzie nie mogą uważać?! Sama nie szłam zbyt uważnie, ale jednak zwykle bardziej zważam na swoje kroki. Ludzie często na mnie wpadali, zazwyczaj po prostu udając, że mnie nie widzą. Ile to razy ktoś mi nadepnął na ogon podczas sprzątania już nawet nie zliczę. Na końcu języka miałam jakąś kąśliwą uwagę, najpewniej związaną z rasizmem i dyskryminacją, ale się powstrzymałam. Może się zacznie na mnie wydzierać, że rozsypałam papierzyska. Lepiej nie kusić losu, moje bębenki niekoniecznie miały teraz ochotę na awanturę. Ale przeprosić to też nie miałam zamiaru. Bez przesady.
– Wybacz – powiedziała nieznajoma. Zaskoczona spojrzałam w górę. Przeprosiła? No cóż, można i tak, ale w najmniejszym stopniu się tego nie spodziewałam. Napotkałam spojrzenie pary zielonych oczu. Kolor był podobny do moich. Przyglądała mi się uważnie, a oczy jej niemal świeciły. Wyglądała na zafascynowaną moją osobą. Zmrużyłam oczy podejrzliwie, a następnie wstałam z ziemi. Bez słowa zaczęłam zbierać papiery. Zastrzygłam uszami, gdy usłyszałam, że dziewczyna również kucnęła i zaczęła zbierać kartki. Siedziałyśmy w milczeniu , sięgając co chwila po kolejne świstki papieru. Co jakiś czas zamiatałam też kartki zza siebie ogonem, żeby nie musieć zmieniać pozycji. Wówczas dziewczyna podążała za nim wzrokiem z zainteresowaniem. Zazwyczaj poczułabym się urażona, ale z niewiadomego powodu poczułam przypływ sympatii do dziewczyny. Przynajmniej nie patrzyła się obcesowo, ani nie mówiła niestosownych rzeczy. Ukradkowe spojrzenia są najlepszym na co mogę liczyć, więc byłam jej za nie wdzięczna. Na powrót na nią spojrzałam:
– Jestem Jocelyn, i jak zapewne się domyślasz, jestem kotołakiem.
Zastrzygłam uszami w oczekiwaniu na odpowiedź.
<Vene?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz