Pokręciłam rozbawiona głową, ale nic nie powiedziałam, widząc jak zamawia kolejny kawałek ciasta i sama zaraz poszłam w jej ślady. Słodkości nigdy nie za wiele, poza tym mój poziom cukru był zdecydowanie poniżej normy. Posłałam Heather zaciekawione spojrzenie, słuchając jej uważnie, po czym również uśmiechnęłam się rozbawiona. Ogromne stosy papierów nie były raczej zachęcające, ale jak przyjaciel woła, to wypada przybiec na pomoc. Choćby przy morderczej pracy.
– W grupie zawsze raźniej, zwłaszcza w znanej. – Chociaż skutki bywają tragiczne w niektórych przypadkach. Ale też zabawne! Zaśmiałam się cicho i uniosłam filiżankę, żeby upić łyk herbaty, ale po chwili zorientowałam się, że jest pusta. Moje rozbawienie wzrosło, choć też trochę było mi smutno. Moja kochana herbata. Chlip. Chyba poproszę o jeszcze jedną. Z drugiej strony nie powinnam była przesadzać, ponieważ po tym cudownym naparze bywałam… Bardziej absurdalna i impulsywna? Chyba tak. Jakby coś mi uderzało do głowy. Ale kilka filiżanek raczej nie powinno mi zaszkodzić. Z naciskiem na „nie powinno”.
– Długo znasz Dextera i Jamesa? – spytałam, ale zaraz gdzieś moje alter ego kopnęło mnie w kostkę. Prawie poczułam. Prawie, nah. – Wybacz, nie jestem za bardzo ciekawska? – Nieco skruszona miętosiłam pod stołem szaliczek, a Amigo gładził frędzlem moją dłoń, chcąc mnie uspokoić. Dzięki, przyjacielu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz