sobota, 15 lipca 2017

Od Heather, CD Shioko, Foma

– Moja wina – przyznała się praktycznie od razu dziewczyna. – Ale obiecuję, że oddam wszystkie pieniądze, które są potrzebne na naprawę albo kupno nowego, obiecuję, pójdę do pracy, będę robić nagodziny w nocy, szybko wszyściutko oddam, będę sprzątać pokoje za jakiś grosz, cokolwiek, ale na pewno w najbliższym czasie będę mogła oddać wszystkie stracone pieniądze! – Panie, chyba ktoś tu zaczynał mieć mały atak paniki, a wylewające się z dziewczyny emocje wyraźnie udowadniały, że była szczera w słowach. Dexter spojrzał na laskę z zaciekawieniem, 
– Hej, hej, hej, Shioko – spróbował ją uspokoić Foma. – Nie bez powodu przyszliśmy tutaj, żebyś miała zaraz wpadać w długi. Od tego jest ten podejrzany bank w mieście, tam proszę, droga otwarta Shioko, spokojnie, oddychaj, nie ma się czego obawiać. Heather z chłopakami wszystko ładnie załatwi, a ty nie zgubisz ani jednego różowego włosa ze swojej głowy. I nie będziesz musiała sprzątać pokojów. – Uśmiechnął się i przeniósł wzrok na członków samorządu. Czyli na nas – Bo mieliście chyba już takie przypadki, prawda? 
– Foma, my mamy cały schowek tymi kuraletami zapchany – odparłam z rozbawieniem. – Poza tym, pragnę ci przypomnieć, że ucieczkę postaci z obrazów z biblioteki wciągnęliśmy pod szkody spowodowane złymi warunkami pogodowymi. Myślisz, że jednego ustrojstwa nie załatwimy w bilansie nie załatwimy? Zaraz wracam. – Skinęłam dziewczynie głową, posyłając jej uśmiech. – A ty już się nie martw, nie ma o co, będzie dobrze – parsknęłam, czochrając jej włosy przy okazji. Była taka niziutka! Zdecydowanie albo karzełki, albo wielkoludy w tej szkole. Czmychnęłam na moment po urządzenie do składzika, a już po chwili wręczałam dziewczynie nowy kuralet. A właściwie dawałam kolorek do wyboru. – Będą wprowadzane od przyszłego roku dla nowego rocznika, ale trzymaj póki co. Który wolisz? – spytałam, podsuwając jej wersję beżową, czarną i zmieniającą barwę w miejscach dotkniętych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis