sobota, 15 lipca 2017

Od Heather, CD Jaśmin

– Tylko Marvill, choć chwilami zastanawiam się, czy tak naprawdę nie miałam dwóch braci – zaśmiała się cicho, coraz bardziej poszerzając uśmiech. Żeby po chwili zblaknąć, jak światło słońca znikającego za horyzontem. – Nie żeby mi Marvill nie wystarczał – dodała z lekkim rozbawieniem. 
– Tak właściwie jest dla mnie wszystkim. Od dawna jesteś w uniwersytecie? – powiedziała szybko, pewnie chcąc zatrzeć pamięć o swoich poprzednich słowach.
W międzyczasie sama przegrałam walkę z wizją diety i domówiłam trzeci kawałek ciasta. Wypiłam do końca herbatę, następnie zastanowiłam się nad odpowiedzią.
– Cóż... Od samego początku? – odmruknęłam. – To było trochę skomplikowane. Ktoś szukał ludzi do ogarniania podstawy samorządu na pierwszy rocznik, padło na Dextera. Dobra rodzina, stara krew, sensowne koligacje i tak dalej, ale się przydybał, że chyba mają nie po kolei w głowie, bo on sam się męczył nie będzie. Polecił mnie i Jamesa, tchórz jeden, żeby samemu nie latać. A ja i tak musiałam się wyrwać z domu, więc jak się nadarzyła okazja, to zaraz czmychnęłam siną w dal. Także można powiedzieć, że wylądowałam tutaj przez nepotyzm – powiedziałam z rozbawieniem.
I w sumie, zdecydowanie było mi to na rękę. Nawet jeżeli latałam za durnymi papierami, nie wiedziałam w co ręce włożyć, to w końcu czułam, że mam swoje małe miejsce na ziemi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis