– Hej, zawsze możesz uciec ze mną. – Mrugnął do nnie. – Zdecydowanie z naszej czwórki to ty najbardziej napracowałaś się w tym roku, należy ci się jakikolwiek odpoczynek – stwierdziłem, przenosząc wzrok na sufit. – W pewnym momencie miałem wrażenie, że nic innego nie robisz, tylko uzupełniasz te nieszczęsne papiery. A każdy zasługuje w końcu na jakiś relaks. – Wybuchnęłam w odpowiedzi śmiechem.
– Dziękuję za propozycję, ale zdecydowanie nie znasz mojej matki – odparłam z rozbawieniem. – A, hej, znam w końcu matkę Dextera i mam kilka prawdziwych wiedźm do porównania. – Zmrużyłam oczy, przeciągając się dla rozluźnienia mięśni. Chłopak podszedł do mnie, co dodatkowo pogłębiło moje przekonanie, że w tej szkole istnieją tylko kurduple albo wielkoludzie. Różnica w naszym wzroście stała się jeszcze bardziej wyraźna.
– A teraz proponuję herbatę, bo stanie na korytarzy i robienie sztucznego tłumu nie jest najlepszym pomysłem. Zieloną, czerwoną, może białą, do wyboru, do koloru. – Kiwnęłam w odpowiedzi głową. Skierowaliśmy prosto do pokoju chłopaka, który miał u siebie zapas. Jaki zapas, w sumie to prawdziwą świątynię wszelkiego rodzaju herbat, a proponowane wcześniej rodzaje to był tylko czubek góry lodowej. Nie wiedziałam, że istnieje tak wiele odmian, dziwnych stylów parzenia i że jedną trza na ciepło, inną na gorąco, kolejną w taki a taki sposób. Ciekawe. Interesujące. A przede wszystkim - odprężające.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz