– Jakbyś wcale mnie nie ignorował... – powiedziała, siadając obok mnie. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, przy okazji przewracając oczami. Jakie ignorował, jakie ignorował. To ja tu prawie zawału na śmierć dostałem przez straszenie mnie i udawanie normalnie jakiegoś ducha. – Po prostu jest niedziela, nie ma nikogo innego na stołówce, pomyślałam, że może pogadamy. Chyba, że ci się spieszy – ciągnęła.
– Zacznijmy od tego, że cię nie ignorowałem – prychnąłem, zabierając się za dalsze konsumowanie mojego posiłku.
– Tak, wmawiaj mi. Trzykrotnie wypowiedziane zdanie, a ty go nie ignorowałeś. Może powiesz, że nie słyszałeś? – Pokręciłem z niedowierzaniem głową, coś sobie Shioko w głowie uroiła najwidoczniej. – Bo słyszałeś, prawda? – dodała niepewnie, a ja spojrzałem na nią z zaskoczeniem. Szlag, nie wyglądała dobrze, prędzej jakby zaraz sama miała zejść z ziemskiego podołu.
– Nie – odpowiedziałem łagodnie.
– Przecież pytałam, czy mogę się przysiąść... Trzy razy, raz prawie krzyknęłam ci to do ucha. Co jest?! – Wzruszyłem ramionami.
– Jednorazowo mogliśmy coś nie ogarnąć, zacznij się martwić dopiero, jak będzie się to powtarzać – poradziłem jej, nabijając ponownie jedzenie na widelec. – I zjedz coś, naprawdę kucharki tym razem się postarały – poradziłem jej, podczas gdy ona wzdychała raz po raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz