poniedziałek, 24 lipca 2017

Od Cesare, CD Marvill

Cesare dość szybko zorientował się, gdzie podąża za Marvillem – do altany. Po swoich przeżyciach i horrorach, które obejrzał razem z Clarine w ciągu ostatniego roku, był pewien, że zamknięty obiekt z ostrymi narzędziami na uboczu nie wróży nic dobrego. Tym bardziej, jeśli idzie się do niego z kimś, kto przypomina w jakimś stopniu psychopatę. 
Jeleniołak na chwilę oderwał się od swoich myśli i z irytacją spojrzał na błoto, które skutecznie utrudniało mu chodzenie, gdy za każdym razem wpadał w nie aż po raciczki. Nagle poślizgnął się i zaczął panicznie machać rękami, by się nie przewrócić. Na szczęście udało mu się ustać na swoich czterech badylach, a Marv rzucił mu tylko rozbawione spojrzenie przez ramię.
– Chodzę do klasy Księżyca i wybrał klub miłośników zwierząt – odpowiedział akurat, gdy wchodzili do altanki. – A ty?
Cesare ledwo, co zapytał, jak poczuł, że jego przednia prawa kończyna utyka w czymś miękkim z charakterystycznym plasknięciem. Jeleniołak natychmiast spojrzał w dół i podniósł nad ziemię swoją racicę, która utkwiła… w doniczce. 
Zarumienił się z zakłopotania i próbował potrząsnąć nogą, by ceramiczny pojemnik zostawił jego nogę w spokoju, ale niestety nic to nie dało. Próbował dosięgnąć jedną ręką do kopyta, ale znowu się poślizgnął, przez błoto, które ze sobą przyniósł. Dla równowagi energicznie odłożył ostatnią kończynę na ziemię, a doniczka wydała z siebie głuche chrupnięcie rozpadając się na pół pod wpływem uderzenia.
Tak się nieszczęśliwie stało, że Cesare nie zdołał się utrzymać w pionie i runął prost w jakiś krzak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis