Cesare odruchowo złapał chłopaka, zanim ten zdążył upaść i roztrzaskać sobie głowę o kafelki. Uklęknął i delikatnie ułożył bezwładne ciało na podłodze. Zakłopotany spojrzał na delikwenta, który najwyraźniej zemdlał na jego widok.
– Ym… Halo? Słyszysz mnie? – zapytał, delikatnie potrząsając za ramię chłopaka. Od razu pożałował, że James odszedł jakieś dobre dziesięć minut temu. Na pierwszej pomocy znał się bardzo źle i raczej nie chciał robić eksperymentów swoich umiejętności na nieprzytomnym chłopaku. Zrobił, więc to, co podpowiadało mu sumienie. Odłożył torbę na bok i podniósł chłopaka w stylu panny młodej. Pokłusował z dodatkowym pasażerem szybko w stronę gabinetu pielęgniarki, którego położenie zapamiętał jak szli z Jamesem do pokoju.
Cesare stanął przed drzwiami i z braku możliwości zapukał porożem w drzwi, modląc się by pielęgniarka była u siebie.
– Nikogo tu nie ma, proszę wrócić jutro lub w ogóle nie przychodzić – odpowiedział mu znużony, męski głos. Cesare zwalczył w sobie strach i złapał mały ognik odwagi, dzięki czemu wbrew zakazowi, wszedł do salki.
– Przepraszam, że zawracam głowę, ale on zemdlał – powiedział, kiwając głową na chłopaka, którego trzymał w ramionach. Jednak pielęgniarz bardziej był zainteresowany przyglądaniem się znad parującej kawy jeleniołakowi niż nieprzytomnym uczniem. W końcu jednak rzucił pobieżnie okiem na chłopaka i machnął dłonią w kierunku kozetki.
– Skoro już tu wparowałeś, załatwmy to szybko. Połóż go tam – mruknął od niechcenia i z miną męczennika wstał od swojego biurka. Cesare wykonał polecenie pielęgniarza i odsunął się na bezpieczną odległość, wpatrując się w swoje palce, które sobie wyłamywał. A co, jak to coś poważnego? Za grosz nie znał się na medycynie i zielarstwie. Nigdy nie potrafił zapamiętać, która roślinka służy do czego. Jedynie wiedział, która będzie dobrze smakowała z inną.
– Co się stało? – spytał od niechcenia mężczyzna, przykładając dłoń do czoła nieprzytomnego ucznia.
– Jestem nowy i chciałem wejść do pokoju. On pierwszy otworzył drzwi i zemdlał. Oczywiście złapałem go, by nie rozbił sobie głowy i przyniosłem tutaj – wytłumaczył się nerwowo, jakby był na przesłuchaniu.
– Tak po prostu zemdlał? – Pielęgniarz otworzył powieki chłopaka i spojrzał na gałki oczne.
– Ym… Tak – mruknął cicho Cesare.
– Nie dziwię mu się – wyszeptał z przekąsem pielęgniarz. Cesare skulił trochę ramiona. Mężczyzna podniósł obie nogi chłopakowi, który już po chwili odzyskał przytomność. – Na przyszłość, ogranicz kofeinę – dopowiedział facet i usiadł z powrotem za biurkiem. – A teraz skoro wszyscy przytomni to dajcie mi spokój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz