– Chodź za mną – mruknąłem, przewracając oczami.
Miejmy nadzieję, że następnym razem nie będzie się włóczyć korytarzami po nocach.
Cisza. Błogosławiona cisza, dziewczę nie podejmowało przez chwilę ani jednej próby zainicjowania rozmowy, co niezmiernie mnie cieszyło. Schowałem ręce do kieszeni i przygarbiłem się lekko. Jeszcze godzinka włóczenia się z papierosem po odprowadzeniu rudowłosej, a następnie szybciutko do ciepłego łóżka. Plan idealny.
– Słyszałeś o szokujących badaniach, które dowodzą, że krokodyle wspinają się na drzewa? – Jocelyn otworzyła w końcu usta. Ygh.
Podniosłem brew, zerkając na nią. Ciekawszych tematów nie było? Wiem, zainicjowanie rozmowy ze mną jest dosyć trudne, najczęściej krótkie odpowiedzi „tak” lub „nie” z mojej strony całkowicie powinny wystarczyć. A przynajmniej tak uważam. Trzeba być naprawdę zawziętym, by zaczynać dyskusję ciekawostką, o krokodylach wspinających się na drzewa. No cóż.
– Coś obiło mi się o uszy, gdzie o tym czytałaś? – zapytałem, kontynuując rozmowę dla świętego spokoju.
– Czytałam o tym w jakiejś gazecie – mruknęła cicho, kończąc jakże długą wymianę zdań.
Aha. Ok, niech jej będzie. Mi to całkowicie wystarczyło.
Przez resztę drogi Jocelyn nie odezwała się ani jednym słowem. Doskonale, przynajmniej mogłem skupić się na czymś innym niż wymyślaniu coraz barwniejszych komentarzy na temat jej jakże kulturalnego zachowania. Stanęliśmy przed jej pokojem. Dziewczę zniknęło za drzwiami bez żadnego „dobranoc” czy „do widzenia”. Westchnąłem. Chyba będę musiał się przyzwyczaić. Odwróciłem się na pięcie i bezszelestnie kontynuowałem swoją podróż przez korytarz w kierunku dworu. Może tym razem uda mi się spokojnie wypalić tego jednego cholernego papierosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz