Źle ze mną. Bardzo, bardzo źle. Już nawet nie umiem wyrazić tego w sposób poetycki. KURDEBELE, JAK JA MÓWIĘ?! Gdzie moje cudowne, pojebane, wewnętrzne monologi, ociekające mądrością nordyckich wikingów?! Gdzie?! Ahh. Chyba jestem chory. Jak to Gremlin mówił..? Marvill, bo ill. Phi, ta kupa łoju miała rację. Brak weny, to brak oddechu. Gdzieżeś jest? Ma miłości!
– Wielkopomny magikarp zabłysnął... Chłysnął... Pomysł jął... Agh! – Wypuściłem głośno powietrze nagromadzone w płucach, a kolejna zmięte kartka wylądowała na podłodze. Vladdy zajmujący w swej bezczelności moje kolana spojrzał na mnie groźnie, milcząco przykładając palec do ust. Oj, wiem, przecież wiem! "Nie chałasuj w bibliotece, szmatławy chuju", "Nie zamierzam tego po tobie sprzątać, kupo gówna", albo "pogłaszcz mnie za uchem, krzywy ryju". Dostosowałem się więc do każdego z jego życzeń, a ma dłoń delikatnie pogłaskała jego futerko (czyt. Zgniotła mu ten wkurwiający łeb). Chyba nie bardzo spodobał mu się podobny obrót sprawy, bo zaraz dał mi kuksańca próbując spowodować bójkę. Litości! Nawet nie wiem, jak miałbym się zabrać za bójkę z wypchaną szmatką.
– Mógłbyś się postarać, towarzyszu, zainspirować mnie jakoś – fuknąłem, zirytowany własnym brakiem pomysłów. No na Odyna, chcę pisać, ale nie wiem o czym napisać. Jak żyć?! - Póki co, to na myśl przywodzisz mi tylko wyjątkowo parszywego szczura. Niezbyt uroczy temat na mój kolejny wiersz.
– Nie zamierzam ci robić za urodziwą dziewoję, niewyżyty padalcu.
– Nie, broń boże! Nie dałbyś rady. A i pociąg do rzeczy martwych jest przestępstwem.
– Martwych...? - Po tonie, z jakim zaakcentował to słowo wywnioskowałem, że mam przejebane. Jezu, jak łatwo tego pasożyta urazić!
– Nooo... W sensie, rzeczy. W sensie, jesteś rzeczą. W sensie, potrafisz tylko gadać. W sensie, nie masz uczuć... Naah! – Brawo, Marv. Tylko pogarszasz swoją sytuację. – Ehh... Po prostu miejmy to już za sobą i mi przywal.
– Nareszcie powiedziałeś coś sensownego – Przysiągłbym, że się jeszcze ironicznie uśmiechnął, nim jego łapka zamachnęła się i... I zamarła w bezruchu, a on sam bez życia opadł mi na kolana.
Nie to jednak zajęło mi moją uwagę, bo zaraz przeniosłem wzrok na stojącego kilka metrów dalej, nieco zdezorientowanego jelonka. Tak, dobrze przeczytaliście. Jeleń. W bibliotece. Zwykły ułamek sekundy wystarczył, by oczy zabłysnęły mi niebezpiecznym blaskiem, a wyszczerz okalał głodne muzy wargi. Jest. Znalazłem... Nie, moja wena, moje natchnienie znalazło mnie! Na wszystkie trupy, trumny, groby, świętości! Nawet sam Mickiewicz, człowiek genialny nie dokonał równie poetyckiego czynu! Oto otwierają się przede mną żelazne, dotąd nieznane bramy, oto chylą się ku mnie rzeczy niepojęte! Z tej całej ekscytacji musiałem wyglądać jak naćpany (w sumie to też tak się czułem), bo zaraz Vladdy zacisnął swoją łapkę na moim nadgarstku, próbując przywołać moją skromnie zajebistą osobę do porządku. Wybacz, świętobliwa ostojo rozsądku. Za późno. Umarł w butach, rzekłbym, gdyby nie fakt, że ten tu kolega nie miał butów. By jednak upierdliwe sumienie nie próbowało przywracać mnie siłą to porządku i wykładać mi, co jest dobre a co nie, bezceramonialnie wrzuciłem go za najbliższą półkę z książkami. Ups. Później się wygrzebie.
A teraz ogar, Marv. Ogar. Zwierzyna chyba nie zauważyła dotąd ani ciebie, ani twoich szatańskich myśli (jeszcze nie zaczął uciekać, u'mad?), więc musisz to naprawdę dobrze rozegrać. Nie zjeb tego, Enternum. Nie wolno ci. Zeskoczyłem zgrabnie z parapetu, wolnym krokiem podchodząc do jelonka i uśmiechając się niezwykle życzliwie. Nowość, pierwszy raz nie był to czysto satanistyczny wyszczerz, a zwykły, delikatny uśmiech aniołka! Bo ja JESTEM niewinnym, grzecznym aniołkiem, ba! Nie ma ani jednej osoby, która zaprzeczy. Aniołek nie zostawia po sobie świadków.
– Jelonek, prawdziwy jelonek! – Z czystym entuzjazmem obszedłem go dookoła, cmokając głośno - Jesteś zdecydowanie osobą, której szukam! Tak bardzo się cieszę! - przystanąłem w końcu, darząc go najbardziej niewinnym, proszącym, pełnym czystych intencji spojrzeniem, jakie tylko sam Hermes mógłby posłać. Normalnie, koteł ze Shreka w wykonaniu zajebistego mnie! - Ekchem... Pobawisz się ze mną, jelonku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz