– Znaczy, zostały nam jeszcze częściowo regulaminy, możemy się podzielić. Lub możesz wnioski uczniów sprawdzić, o nowe udogodnienia i tak dalej. Znaczy, wiem, że nieco na wyrost cię tu przymusili, więc jeżeli masz coś do roboty i tak dalej, to możesz iść, ja Jamesowi potem głowy natrę.
Czy miałam coś do roboty? Nie bardzo. Marv pewnie czymś się teraz zajął, zajęcia klubowe miałam jutro, osób znałam niewiele, a nawet jeśli bym coś miała do roboty… Ogarnęłam wzrokiem otoczenie i pokręciłam głową. Sterty papiery jak były, tak były i nawet jeśli mniej, to nie było tego widać.
– Chyba nie myślisz, że zostawię cię z tyloma papierami – parsknęłam i uśmiechnęłam się szerzej do blondynki, po czym przytargałam sobie krzesło obok niej.–- To, które to regulaminy? – spytałam, ściągając szalik z ramion i położyłam go na kolanach. Nah, jednak było mi trochę za gorąco. No, i Amigo mógł się przynajmniej niespostrzeżenie ruszyć. Trudno być żywym ubrankiem i nie ruszać się przez praktycznie cały dzień. Pogłaskałam szaliczka, niby wygładzając zagniecenia, po czym sięgnęłam po flamaster, gdy Heather z uśmiechem podsunęła mi dokumenty.
– Mam się spodziewać niedługo pogrzebu? – spytałam, nawiązując do jej wcześniejszych słów i zaczęłam czytać oraz pisać streszczenia obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz