niedziela, 11 czerwca 2017

Od Heather, CD Jaśmin

Podsumowałam rozliczenie, zostawiając pod liczbami stos soczystych komentarzy, odnośnie tego, że James i Dexter będą umierali w męczarniach, a przynajmniej w ich aktach zgonu na pewno nie pojawią się przyczyny naturalne. Przewróciłam oczami, zabierając się za następny świstek. Regulaminy, ugh, najgorsza zmora wszystkiego. Szkoła musiała podlegać odpowiednim regulacjom, a przy tym mimo faktu, że notarialnie fundował ją Cesarz Anory, to część datków napływała z różnych państw. W rezultacie wszystko musiało być zgodne, dosłownie, ze wszystkim. Każdy kraj posiadał oddzielne prawa, a system szkolnictwa znacząco różnił się między sobą - jeżeli już występował, bo w części go nie było, a ci najbardziej próbowali wpłynąć na nasze aktualne zasady. O ile jestem w stanie zrozumieć prośbę o cofnięcie pokoi koedukacyjnych, zwłaszcza patrząc na konserwatywną kulturę niektórych miejsc, o tyle nakaz wywalenia wszystkich właścicielek zestawu XX był nie tylko niestosowny, ale również głupi. Bezprecedensowy. Aż zaczynałam współczuć feministkom, bo ilość tego rodzaju durnych zmian odnośnie kobiet była absurdalnie astronomiczna. 
– Mogłabym ci pomóc w czymś jeszcze? – Słodki głos Pel wyrwał mnie z zamyślenia. Podskoczyłam na krześle, odwracając się w jej stronę.
– Znaczy, zostały nam jeszcze częściowo regulaminy, możemy się podzielić. Lub możesz wnioski uczniów sprawdzić, o nowe udogodnienia i tak dalej. Znaczy, wiem, że nieco na wyrost cię tu przymusili, więc jeżeli masz coś do roboty i tak dalej, to możesz iść, ja Jamesowi potem głowy natrę – powiedziałam szybko. Ostatecznie piątkowe popołudnia zwykle obfitowały w ciekawsze wydarzenia, niż sprawdzanie papierów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis