czwartek, 25 maja 2017

Od Dextera, CD Jaśmin, Marvill, Nicodeme

– Jestem Marvill, Marvill Eternum. Ta urocza istotka, która właśnie wypluwa płuca to Pelagonija, również Eternum. – Oh, to zdecydowanie wyglądało jak teatrzyk kukiełek, które nieopatrznie zgubiły właściciela. Aktorstwo na najwyższym poziomie czy amatorskie potknięcie? Dziewczyna przypominała źle zaprojektowaną lalkę. Z jednej strony porcelanowa, blada skóra, której nie powstydziłyby się renesansowe arystokratki. Klasyczny profil twarzy, który niewątpliwie Vanila rysowałaby z uwielbieniem, błagając o kolejną godzinę pozowania. Nawet nie wyglądała aż tak źle, jak na kurdupla, oczywiście. Co prawda liche to było, ale nie szkaradne. Raczej drobne, na swój sposób filuterne i zdecydowanie delikatne, choć najwidoczniej miało już swojego rycerza w lśniącej zbroi, sądząc po stanowczym, ale nadal dystyngowanym tonie, którego używał jej brat. Zabawne, warte uwagi i zapamiętania, tego rodzaju rzeczy należało zachować w pamięci na wszelki wypadek. Wracając do rze... Zaraz. Przyjrzałem się kolorowemu, nieco spranemu szalikowi, owiniętymi wokół jej szyi, zanim jedna z moich brwi mimowolnie powędrowała w górę. Z nieba żar się wręcz lał, słońce topiło niejeden metalowy znak, a tu coś, co wyglądało jak podręczny zestaw przetrwania dla eskimosów? Nie wspominając o tym, że dziewczyna wyraźnie w nim pływała, z tym, że nie byłem pewny czy chodzi o pot (wyraźnie spływający wzdłuż jej szyi), czy rozmiar (nieco za duży, co w połączeniu z jej niskim wzrostem sprawiało komiczne wrażenie). Za to największa uwagę przykuwały jej oczy, zielone. Cisze. I w jakiś sposób głośne. Patrzące, ale widzące zdecydowanie coś dalszego, wznioślejszego, znajdującego się poza granicami rozumowania przeciętnej jednostki. Zanotowałem sobie w myślach, żeby zwrócić szczególną uwagę na młodą dzierlatkę, nawet jeżeli byłoby to tylko niesprawdzone przeczucie, lepiej dmuchać na zimne. A ewenementy i oryginały tego pokroju zasługiwały przynajmniej na stosowne notatki. 
– Następnym razem wolniej biegnij, proszę – burknęła w stronę brata. Spróbowała się wyprostować, ale na niewiele się to zdało, różnicy trzydziestu centymetrów we wzroście tak łatwo nie przeskoczy. A nawyk spuszczania głowy nieco w dół zdecydowanie jej w tym nie pomoże. Z drugiej strony, mówią, że oczy są zwierciadłem duszy, a ukrywanie ich mogło stanowić jedną z sensowniejszych wersji. Albo była zwyczajnie nieśmiała, a to ja tworzyłem już z nudów niepotrzebne teorie spiskowe. Splotła dłonie za plecami, niedbale, ale przy tym nadzwyczaj delikatnie. Uśmiechnęła się, ledwie unosząc kąciki ust, jednocześnie dygnęła skromnie. I w końcu znalazłem odpowiedni dla niej przymiotnik - była cała skromna. Jak stokrotka, która bywa bielsza niż lilia, pachnąca delikatniej, ale nie mniej pięknie od róży, za to mniejsza. 
– Hej… – przywitała się, widocznie tracąc pewność siebie. Instynktownie się skuliła, obniżyła ramiona w dół, jednocześnie chowając nos w szaliku. 
W rezultacie przeniosłem wzrok na (według akt) starszego z bliźniąt. Popielate włosy, równie nierozgarnięty, lekko słodki uśmiech, jakby zanurzył usta w czekoladzie i próbował dać do zrozumienia, że starczy dla każdego. Interesujące, zwłaszcza szare oczy. Nie są już tak rozbiegane jak u siostry, wręcz przeciwnie, zdają się lśnić nienaturalnym wręcz, lekko niebieskim blaskiem. Jego świdrujące mnie spojrzenie zdecydowanie nie pomagało. Parsknąłem w duchu śmiechem, odnajdując powód, dla którego wkręcał we mnie swoje drogocenne, lekko niewieście oczy. Czyżby za zmierzenie wzrokiem siostrzyczki? Ale co złego to nie ja, jedynie szybko zerknąłem, to Nicodeme gapił się bez ładu i składu, co zazwyczaj nie było u niego zbyt spotykane. 
– Jestem Dexter, to jest Nico – przywitałem się z uśmiechem. Kto wie, na ile okaże się on jeszcze prawdziwy.  – Miło nam was poznać, wprowadzimy was do szkoły. Na samym wstępie, macie jakieś pytania? 
W międzyczasie poświeciłem chwilę na ponowne zaopatrzenie się w informacje na temat chłopaka. W przeciwieństwie do skóry siostry, jego bladość sprawiała wrażenie niezbyt zdrowej, błagającej o muśnięcie słońcem, czy odrobinę wsparcia. Z drugiej strony zdecydowanie było w nim coś jeszcze bardziej nietypowego, jakaś naturalna zdolność do zmiany atmosfery. W jednym momencie przeistoczył się z lekko niezdarnego, zdezorientowanego, ale dobrze wychowanego nowego szczeniaka w żądającą mordu maszynę, sądząc po spojrzeniach, jakie mi kierował. W duchu przewróciłem oczami, mając nadzieję, że oboje okażą się tak interesujący, na jakich wyglądają. W przeciwnym wypadku nie byłoby z nich żadnej zabawy. Ponadto, widocznie ciekawski szaliczek mojej już poznałem, za to nadal nigdzie w zasięgu wzroku nie znalazłem legendarnego miśka, który zdecydowanie zajmował moje myśli od momentu zasłyszenia tej informacji od Nico. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis