Poprawiłem okulary, zastanawiając się nad listą rzeczy do zrobienia. Należało przedyskutować ulokowanie gości, którzy mieli przyjechać za jakiś czas w celu ocenienia jak akademia prosperuje. W dodatku trzeba omówić zmiany w planie lekcji na kolejny semestr, dzień wolny przeznaczony na otwarcie miasta, wysłać kogoś do sprawdzenia anomalii, jakie działy się w bibliotece. Już nie wspominając o podsumowaniu budżetu, który w większości zdołała już zagarnąć Hera, zanim ktokolwiek o tym w ogóle jeszcze pomyślał, przyszła do Jamesa, zarzekając się na wszelkie świętości. Nikt nie rozumiał po co kółku dziennikarskiemu, które miało wydawać szkolną gazetkę, kamery wielkości główki szpilki. Znaczy - wszyscy wiedzieli, ale nikt nie chciał głośno się do tego przyznać. I może to i lepiej?
– Owszem, obecnie funkcjonuje samorząd szkolny, klub artystyczny, wróżenia z fusów, muzyczny, alchemiczny, miłośników zwierząt oraz dziennikarski. Jeżeli jesteś którymkolwiek zainteresowany, wystarczy, że porozmawiasz z jego przewodniczącym o zapisaniu się. Rozkład spotkań również znajdziesz w kuralecie. Oprócz tego w planach jest stworzenie kółka teatralnego, klubu dyskusyjnego i sportowego, ale obecnie za mało uczniów wyraziło nimi zainteresowanie. – Wszystko? Chyba tak.
– W przypadku zgubienia czegokolwiek powinieneś zgłosić to najpierw do sekretariatu, a potem do kogokolwiek z samorządu. Karty możemy wyrabiać od ręki, a w kwestii tabletów mamy kilka zapasowych. Jeżeli to wszystko, pozwolisz, że wrócę do siebie – powiedziałem, kiwając głową na pożegnanie. Skierowałem się w stronę własnego, pokoju, który okazał się pusty. Widocznie zarówno Jamesa, jak i Heather gdzieś wyrwało. Rozejrzałem się wokoło, zastanawiając się co teraz należałoby zrobić. Bez tej dwójki nic nie można było załatwić w sprawię samorządu, więc w teorii miałem wolną rękę. A w praktyce zegar, powieszony koło drzwi, wskazywał na porę obiadu. Ruszyłem do stołówki, mając nadzieję, że tym razem nie zapomną użyć przypraw. Uwielbiałem dobrą kuchnię, nawet jeżeli sam nie za dobrze radziłem sobie z nożem w jednej dłoni, a patelnią w drugiej (jajecznica wychodziła mi za to wprost fenomenalnie), z kolej szkolna stołówka była... szkolna. I właśnie takie jedzenie serwowała, na nieszczęście. W teorii nie były to bezkształtne masy o nieokreślonym zapachu i smaku, ale w praktyce również był to stek Ribeye. Poszedłem na stołówkę, wziąłem niebieską tackę i zacząłem nabierać coś wyglądającego bardziej zjadliwie niż reszta. Po chwili dosiadłem się do Heather i Jamesa, którzy żwawo o czymś dyskutowali. Uniosłem brew, zastanawiając się skąd takie emocje.
– Bez przesady, w bibliotece naprawdę nie straszy – powiedział z pobłażliwym uśmiechem chłopak, na co moja brew powędrowała jeszcze wyżej w górę.
– Widziałaś ducha? – spytałem z rozbawieniem blondynki, która mimowolnie się zaczerwieniła. Ułożyła sztućce na talerzu zgodnie z zasadami etykiety i wytarła usta serwetką, zanim odpowiedziała.
– Słyszałam kroki, a to nie jest normalne – odparła z godnością, unosząc głowę nieco wyżej. Wściekle czerwone policzki i uszy jednak całkowicie zepsuły pierwotny efekt tego ruchu.
– Dodatkowo zostawiła dokumenty nowego ucznia w bibliotece – dodał z rozbrajającą szczerością James, za co oberwał od dziewczyny z otwartej dłoni w ramię. – Auć, damie nie wypada bić dżentelmena – przypomniał jej ze śmiechem.
– Oh, chrzańcie się obaj. – Wstała zirytowana, podnosząc tackę. Odniosła ją na szafkę, następnie zmyła się, pewnie do pokoju.
– Uspokoję ją zaraz.
– Pójdę po papiery
Zmierzyliśmy się wzrokiem, upewniając się, że delikatna nić porozumienia pomiędzy nami została zawarta. James wzruszył ramionami i ruszył za dziewczyną, a ja w tym samym czasie ruszyłem do biblioteki. Budynek z zewnątrz wyglądał całkowicie normalnie, chociaż czerwona cegła wyraźnie odznaczała się od stylu, w jakim została zbudowana reszta kampusu. Wszedłem do środka, znajdując się w raju dla wszelkich moli książkowych, którego spokój został zresztą zakłócony. Przyjrzałem się, szukającego czegoś na półkach chłopakowi. Stał plecami do mnie, był niski i...
– Już zwiedzasz? – spytałem głośno Fomę, szukając wzrokiem jednocześnie zagubionych papierzysk Heather.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz