Oh, to z każdą chwilą zaczynało coraz bardziej przypominać zabawę w kotka i myszkę. Oboje krążyliśmy po labiryncie, ledwo wyhamowując na zakrętach, z czego gryzoń gonił za zapachem serca, a ogoniasty za zapachem myszy. Która w tym momencie zdecydowanie próbowała przeciągnąć grę. Mogłem sobie wyobrazić, że w głowie pewnie odlicza kolejne sekundy upływającego czasu.
– Dosyć krótka, co nie oznacza, że nudna. Wielu rzeczy nie pamiętam A przynajmniej nie powinienem pamiętać. – Jego spojrzenie wyraźnie mówiło, że zabawa odpowiada mu jeszcze bardziej niż mnie. Ciekawe, zdecydowanie warte zapamiętania. Rozpakowałem pudełko ciastek z czekoladą, które zdecydowanie były moją największą słabością. Uwielbiałem wszystko co słodkie, gorzkiego nienawidziłem, a kawę słodziłem taką ilością cukru, że większość osób dostawała cukrzycy od samego zanurzenia warg.
– Hm... Twoja największa fobia? – zapytał, a ja zdębiałem.
Oczywiście, że się bałem, problem polega na tym, że trudno mi było uosabiać to z jakimś konkretnym strachem. Raz wywoływało go coś w jednym kierunku, raz drugim. Nie miałem problemu z pająkami, owadami i wężami, choć niektóre wywoływały obrzydzenie, to na pewno nie strach. Duchy mnie irytowały, napawały lękiem, ale same w sobie nie były straszne.
– Chyba żadnych nie mam. – Wzruszyłem ramionami.
– Jakiej jesteś rasy? – spytałem, lustrując jego twarz wzrokiem. Ostatecznie żaden z nas nie zawinął się do tyłu, jakby nie chcąc pozwolić drugiemu wygrać. Nawet jeżeli chodziło o tak błahą rzecz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz