W jednym momencie zmienił się z rozluźnionego nieogarniacza do dzikiego kota, który próbuje wytyczyć najbliższą i najkrótszą ścieżkę prosto na drzewo.
– Rodzice niestety nie oszczędzili mi damskiego imienia. A ty jesteś?
– James Hopecraft. – Oh, ten uśmiech zdecydowanie mówił wiele i jeszcze więcej. Foma zdążył wstać, ale niewiele mu to dało. Ledwo zarejestrowałem ciche pstryknięcie palcami połączone z prawie niezauważalnym, chwilowym błyskiem. W ułamku sekundy James znajdował się już przed chłopakiem, podnosząc go jak dziewczynę. Mimo wyraźnych prób wydostania się z żelaznych objęć blondynka, już po chwili Foma wylądował w wodzie z głośnym pluśnięciem. Na plus można dodać, że zaraz zanim skoczyła Heather, mamrocząc coś o pomocy bliźniemu w potrzebie. Długo nie przetrwała, zaraz sama znalazła się pod wodą, przytrzymywana przez blondyna. Foma zdawał się nie rejestrować co się dzieje wokoło, z kolei Hera jedynie wzruszyła ramionami i otworzyła pierwszą puszkę piwa tego dnia. Pociągnęła potężny łyk, zanim podała mi duży kawałek ciasta na papierowym talerzyku. Zignorowałem jej rozbawione prychnięcie i od razu zabrałem się za pałaszowanie przysmaku.
– Hopecraft wspominał, że chcesz robić parapetówę – zagaiła, przyglądając się pływającej trójce.
– Piątek – zawyrokowałem, patrząc na nią uważnie. Ruda należała do osób, które, cóż, nie należało denerwować, ale i trzeba było dać do zrozumienia, że to nie ich terytorium.
– Sobota – odparła z uśmiechem. – Według Heather to doskonały pomysł. – Nawet nie próbowała ukryć rozbawienia w jej głosie.
– To aż tak widać? – spytałem, lekko zirytowany.
– Kochanie, wasz trójkąt niedługo stanie się przedmiotem zakładów, zobaczysz – zaśmiała się i pomachała zbliżającemu się do nas Fomie. – Co tam, Nowy, już cię wymęczyli? – Machnęła ręką w stronę jasnowłosych, którzy uparcie próbowali udawać, że wcale się nie zaczepiają dla samej radości zaczepiania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz