– Jeżeli aż tak chce ci się spać, to idź. Poradzę sobie, będę uważać. – Cudze mruknięcie wyrwało mnie z półsnu, odskoczyłem delikatnie, prawie samemu ślizgając się po zwilgotniałych kafelkach. Chwilę później chłopak już zdołał wymacać okulary, co prawda poruszał się przy tym jak połączenie paralityka, który jest jednocześnie kulawy i prowadzi go ślepiec. Za to bryle... Zapamiętać, zapisać, sprawdzić. Ciekawiło mnie czy faktycznie jest bez nich całkowicie nieświadomy otoczenia, czy może tylko udaje (co prawda całkiem nieźle) osobę z tragicznym wzrokiem. Odwróciłem wzrok, w czasie gdy się przebierał, a następnie już chwil później dreptaliśmy spokojnym, chwiejnym krokiem z powrotem do jego pokoju. Przez materiał jego koszulki, mogłem, mimo późnej pory i niezbyt lotnego stanu umysłu, wyraźnie wyczuć ciepło jego ciała po prysznicu. Zadrżałem, załamując się swoimi własnymi obserwacjami i czym prędzej przyśpieszyłem nieco tempo marszu. Doprowadziłem go do łóżka i właśnie wtedy Foma runął na nie, mamrocząc coś co podejrzanie brzmiało jak "dobranoc" i poszedł spać. Westchnąłem w duchu, widząc kosmetyczkę i ręcznik w jego dłoniach, a także okulary, wciąż tkwiące na nosie. Na samym początku ostrożnie zdjąłem szkła, bojąc się, że w nocy sam je sobie stłucze. Potem delikatnie wyciągnąłem mu z dłoni (cholera, jak na takie chuchro miał zadziwiająco silny uścisk, puścić po dobroci nie chciał!) kosmetyczkę oraz skrawek materiału. Pierwszą z rzeczy położyłem na półce, drugą przewiesiłem przez grzejnik, żeby szybciej wysechł. I przy okazji odkręciłem nieco gałkę w bok. Lato w Akademii, zgodnie ze standardami, miało piekielnie gorące dni i piekielnie zimne noce, klimat co prawda typowo pustynny, ale nie wątpiłem, że niezwykłą struktura sfery w tym miejscu miała sporo do powiedzenia. Wyciągnąłem z pod Fomy kołdrę i okryłem go nią. Miałem już wyjść, ale na moment odwróciłem się, słysząc ciche skomlenie. Chłopak miał otwarte oczy, ale co najmniej nieobecny wzrok. Podszedłem na chwilę, odgarniając mu posklejane po prysznicu włosy z czoła. Jednocześnie drugą ręką poprawiłem dla pewności okulary, zanim przyklęknąłem na wysokości i wymamrotałem.
– Śpij, to był długi dzień. – Widząc jak zamyka oczy, oddaliłem się na kilka kroków, a chwilę później byłem już w swoim pokoju, śpiąc i słuchając chrapania Jamesa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz