– Czy tarta z jagodami i kremem z białej czekolady będzie wam odpowiadał? – Ten uśmiech zdecydowanie porażał. – Ah, i czy wiecie, gdzie znajdę fartuchy?
Heather wynalazła zaraz biało-czerwony fartuch z napisem "Szanuj mistrza kuchni tej", co zdecydowanie brzmiało jak kiepska podróbka mowy Yody z Gwiezdnych Wojen. Już nie wspominając o tym, że samo ubranie było dla niego o wiele, wiele za duże. Na tyle, że dolną część musiał podwinąć i spiąć wsuwką Heather od włosów, inaczej materiał plątałby mu się pod nogami. Minęło trochę czasu, zanim dane nam było zasmakować niewyobrażalnej, słodkiej ambrozji. Foma wyczyniał swoje magiczne czary, dodawał, mieszał, kroił, robił bogowie wiedzą co. A mimo tego z każdą upływającą mozolnie sekundą kuchnię wypełniał coraz bardziej nęcący aromat słodkości. Godzinę później zajadaliśmy się wspólnie ciastem. Dziewczyna z gracją ukroiła kilka kawałków, przynosząc serwetki i rozkładając sztućce zgodnie z tradycjami starej krwi. Sam całkowicie zignorowałem tego rodzaju niepotrzebne przygotowania i wręcz rzuciłem się na kuszące ciasto. Pyszne. Bardzo pyszne. Sprawiające, że wracałem do poziomu niedorozwiniętego glonojada, nie znajdując słów. Uwielbiałem wszelkiego rodzaju słodycze, poświęcając im osobny ołtarzyk miłości, gdzieś z tyłu mojego umysłu. Zignorowałem porozumiewawczą wymianę spojrzeń Heather oraz Fomy, połączoną z nieukrywanym wybuchem śmiechu z ich strony, w tym czasie dobrałem się do kolejnego kawałka. Ta dwójka mikrusów zajęła się uprzejmą konwersacją, miłą rozmową, paplaniem o wszystkim i niczym, czyli czymś nudnym, nudnym, nudnym, w porównaniu z ciastem.
...
Które się w końcu skończyło. Z prawdziwym żalem spojrzałem na pusty talerzyk, jednocześnie ledwie rejestrując fakt, że Heather nieporadnie czochra mi włosy. Zazwyczaj nie lubiłem kontaktu fizycznego, ale po tylu latach znajomości z dziewczyną wzdryganie się przy niej było mi obce. Zresztą, czasem każdy potrzebuje odrobiny dotyku. Przylgnąłem głową do jej dłoni, ignorując rozbawione prychnięcia Fomy.
– Wyglądasz jak kot – zauważył.
Kiwnąłem niemrawo głową, mrucząc coś pod nosem. Po najedzeniu się cukru zawsze byłem nieco osowiały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz