Zamrugałem, próbując wrócić do swojej świadomości. Puściłem jego rękę i odsunąłem się, przyglądając się chłopakowi, który próbował złapać oddech. Co prawda sesja potrwała ledwie trzy minuty, ale w praktyce czas w umyśle zawsze płynął inaczej. Kurwa, zdecydowanie mogłem przesadzić. Może. Prawdopodobnie. Oczywiście. Oberwałem w twarz i nie dałem rady zaprzeczyć, należało mi się jak psu kość. Standardowymi objawami po tego rodzaju sytuacji może być chwilowe drżenie rąk, problemy z wydobyciem głosu, nudności...
– Jak mogłeś?! – warknął. Ból głowy, kilkugodzinna migrena, problemy ze snem, koszmary senne przez najbliższą dobę... – Wyglądałeś, na nieco bardziej rozsądnego. Wydaje mi się również, że na dzisiaj powinniśmy skończyć. Dobranoc, miłej nocy życzę.
I ryzyko omdleń.
Foma zwalił się praktycznie z krzesła, całkowicie tracąc panowanie nad własnym ciałem. W trakcie bezgłośnego krzyku musiał przegryźć sobie język, sądząc po niewielkiej ilości krwi, która zaczęła wypływać z jego półotwartych ust. Jęknął, tracąc w końcu przytomność. Podszedłem do niego powoli, obserwując nieruchomą, wciąż pełną bólu twarz chłopaka. Dobra, tutaj nie mogłem go zostawić. Potrzebował odpoczynku, spokoju, a sam musiałem się upewnić, że nie wywołałem reakcji alergicznej czy kolejnego ataku paniki. Zerknąłem szybko na zegarek, uświadamiając sobie, że było już po północy. Szybka analiza. Późna pora, wszyscy pewnie śpią, nikt nie zauważy, on nie może tutaj zostać, ktoś musi pilnować, żeby się nie obudził. Mieszkał sam? Mieszka sam. Postanowione. Odgarnąłem włosy z jego spoconego czoła i wymamrotałem przeprosiny, wiedząc, że nie powiem mu tego, gdy będzie przytomny. Spróbowałem go podnieść, o dziwo był zaskakująco lekki. Spróbowałem przejść kilka kroków, bezproblemowo dotarłem do drzwi i już piętnaście minut później byłem w jego pokoju, kładąc go na łóżku. Przykryłem go kołdrą, widząc, że nadal się trzęsie. Sprawdzenie dłonią jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że zdecydowanie jest mu zimno, mimo upalnego dnia, noc była piekielnie chłodna. A grzejnik w pokoju do tego momentu był zakręcony. Dobra, co teraz? Odwróciłem się i zacząłem wystukiwać wiadomość do Heather. Wyszedłem na korytarz, zerkając na odchodnym czy wszystko dobrze z Fomą i tam właśnie natknąłem się na maksymalnie wkurwioną, słaniającą się na nogach Heather w koszuli nocnej, która zdzieliła mnie prosto w twarz.
– Wiem, że zjebałem – zacząłem, zanim mi przerwała.
– No ja myślę, że wiesz! Co ty sobie w ogóle wyobraża... – warknęła, wchodząc do pokoju i zawiązując włosy w kitkę. Tam powitał nas wzrok skrzywionego Fomy i jego zadziwiająco myślące logicznie (za barierą bólu) oczy, jeżeli można to tak nazwać. Spróbował otworzyć usta, ale nie był w stanie wyartykułować żadnego dźwięku. Heather powoli do niego podeszła, trzymając ręce w na widoku, podniesione do góry.
– To nie powinno tak na niego działa... – zacząłem.
– Ale podziałało, bo jesteś idiotą – jęknęła. – On ma reakcję zwrotną, do cholery. Coś ty mu zrobił?! – Moje milczenie najwyraźniej jej nie zadowoliło, ale zaraz zwróciła się do Fomy.
– Mogę odciągnąć twój ból – zaoferowała. – Przestaniesz go czuć na kilka godzin, chociaż mięśnie jutro mogą cię i tak boleć, ale dużo mniej niż powinny. Są spięte, a twoje nerwy nadużyte, dlatego nie możesz mówić. Odpoczniesz i poczujesz się lepiej, jutro będziesz zwolniony z lekcji. Nie będziesz miał koszmarów. A Dextera osobiście wykastruję, przysięgam – prychnęła. W każdym razie potrzebuję twojej zgody. Zamrugaj dwa razy na tak, a raz na nie? Rozumiesz co mówię? – Odetchnąłem z ulgą widząc dwa mrugnięcia. – Dobra, czy chcesz, żebym teraz ci pomogła? – spytała wprost, nadal utrzymując bezpieczną odległość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz