czwartek, 18 października 2018

Mam sprawę [6]

Ciszę po moich słowach przerywały tylko delikatne stukoty i brzęki porcelany. Chrzaniłam dyskrecję i wpatrywałam się w Mińska, próbując rozszyfrować jego zamyśloną minę, żeby zorientować się, czy szala przechylała się na moją korzyść, czy wręcz przeciwnie. Vladdy podkradł parę ciastek z tacy i z obojętną mordką zerkał to na mnie, to na dyrektora, jakby cała sprawa go nie obchodziła, chociaż wiedziałam, że całkowicie wspierał mój plan, za co byłam mu wdzięczna. Byłam mu też wdzięczna za to, że na razie nie bluzgał, tylko pochłaniał ciastka, przysłuchując nam się z anielską, jak na niego, cierpliwością.
— Będę potrzebować gotowego planu rozpisanego, zanim udzielę oficjalną zgodę, ale podoba mi się, w jakim kierunku zmierzasz, Eternum. — Przez kilka chwil miałam wrażenie, że moje serce się zatrzymało, żeby zabić po paru sekundach z kilkukrotnie większą siłą oraz szybkością. Chyba nawet oczy zaczęły mi się błyszczeć i patrzyłam na dyrektora z wdzięcznością, czcią i uwielbieniem przesadzam, ale w tamtej chwili się czułam, jakbym była w stanie postawić mu pomnik. — Szanuję to, dlatego masz ode mnie wstępną zgodę. Nie spierdol jednak tego, Eternum, przysięgam, mam dość bałaganu i bez twoich herbacianych mrzonek.
Nie piszcz. Nie piszcz. Nie piszcz.
— Oczywiście, dostarczę go jak najszybciej. I obiecam nie sprowadzić apokalipsy. — Wyszczerzyłam się szeroko do mężczyzny, czując jak poziom ekscytacji gwałtownie wzrósł, przerastając możliwą skalę.
— Błagam cię, oddychaj, bo zemdlejesz — fuknął Vladdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis