środa, 8 sierpnia 2018

Bo ćpanie jest dobre na wszystko [13]

Podejrzliwe spojrzenie padło na pochylającego się do przodu mężczyznę, który robił dokładnie to samo, lustrował mnie uważnym wzrokiem, jakbym miał zaraz wyskoczyć mu na twarz z jakąś niespodziewajką.
— Ani, kurwa, jednego mililitra — syknął, a ja parsknąłem śmiechem, kręcąc głową i przyznając mu rację w głowie. — Ale czy ktokolwiek jest? I Oakley nie był brzydki czy pomięty. Po prostu specyficzny, i chyba za to też go polubiłem — wyburczał w końcu, wyprostował się nawet, a ja jedynie przytaknąłem cicho, myśląc o tym w sposób niezbyt czytelny, a nawet jak już, to nie za ciekawy i zdecydowanie nieprzyjemny. — No po prostu zdążyłem go polubić. I nie zdążyłem się przygotować na gwałtowne pożegnanie, nawet jeżeli wiedziałem, że tak to się skończy. A ludzie nie są warci wielu rzeczy, Zbychu. A i tak, kurwa, zawsze za nimi szalejemy i robimy wszystko. To masz ten alkohol?
— Zauroczeni ludzie są zabawni — parsknąłem głośno, chociaż wcale tego w zamiarze nie miałem, sam w sumie nie wiedziałem, kiedy zacietrzewiona w głowie myśl uciekła mi przez usta, gdy znalazła tylko jakąś tam dziurę w barierach dzielących struny głosowe od zwojów myślowych. — Był brudny, był zaniedbany — kontynuowałem, wlokąc się na czworakach do łóżka i podnosząc materac, byle ukazać skrytkę w ramie. — Był zmęczony i stargany, a i tak wszystkim wydawało się, że jest najśmielszym i najżywotniejszym facetem na uczelni — parskałem cicho, wyciągając butelki. — Ludzie są głupi, naiwni, niewarci i przede wszystkim ślepi. Albo cholernie zapatrzeni w siebie — mruczałem, zahaczając kapsle o siebie i za chwilę otwierając jeden z trunków i podając go mężczyźnie, by ten dla siebie uchylić zapalniczką. — Zdrówko, panie złamane serduszko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis