piątek, 27 lipca 2018

(Nie) Wiem że mnie podglądasz [13]

I chociaż różnica w naszym wzroście nigdy nie była nie wiadomo jak wielka, ta musiała, zresztą, jak zawsze, zadzierać noska i prostować się, prężyć, chociaż wiadome było, że nie dosięgnie do mojego poziomu.
— Prawdopodobnie nie, ale czy ktokolwiek jest? — odparła, uśmiechając się szeroko, a ja tylko pokręciłem głową ze zrezygnowaniem, również pozwalając małemu, szczwanemu grymasowi wtargnąć na moją buźkę.
Zdarzały się małe wyjątki, Wandziu.
— Na razie jest, pewnie, gdy tylko coś potoczy się nie po naszej myśli, stanie się najgorszym i nic nie wartym dupkiem. A tak serio, jest naprawdę miły. I czyta to samo co ja. I ma kręcone włosy. I robi wyjątkowo dobrą kawę, udało mu się mnie przekonać. I w sumie to te nasze rozmowy ciągną się w nieskończoność, więc dlaczego miałabym nie spróbować? — odparła, wieńcząc wypowiedź poważnym pytaniem.
I znowu spojrzała na mnie z tą iskrą w zielonym oku. Niezrozumiałym wtedy dla mojej osoby błyskiem, który przecież szeptał, wyrażał więcej, niż tysiące słów, a ja chyba byłem po prostu zbyt zapatrzony po prostu głupi, Kumar, nazywaj rzeczy po imieniu żeby cokolwiek dostrzec.
— Powinieneś pomyśleć o jakiejś spince, ten ci zawsze wypada. Może ci użyczyć? — rzuciła, odgarniając z mojego czoła zagubiony lok i rzeczywiście, ten jeden jedyny za każdym kolejnym razem uciekał mi na czoło, zupełnie jak ten jej jeden kosmyk, który zawsze leniwie obijał się o policzek.
— I kto to mówi? — mruknąłem z uśmiechem, unosząc delikatnie brwi. — Nie trzeba, dziękuję. Uznajmy, że dodaje mi uroku — szepnąłem. — I przekonał cię do kawy? Losie, to rzeczywiście ten jedyny — dodałem ze śmiechem i niewyobrażalnym przekąsem, może nawet nieco kpiąc.
A naprawdę nigdy mi się to nie zdarzało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis