czwartek, 19 lipca 2018

Alchemia [3]

Przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, tylko lampił się na mnie, jak na nieboskie stworzenie, które zdecydowało się napaść go w najmniej odpowiednim momencie. Zlustrował mnie tym szmaragdowym spojrzeniem od góry do dołu, szybko, zawieszając przez chwilę wzrok na wózku, a potem dźwignął się z siedzenia i ruszył do półek, by zacząć je przegrzebywać. Zostałem porzucony w niezręcznej ciszy przerywanej brzdękiem butelek i mruczeniem mężczyzny, który czytał po cichu etykietki. Mogłem tylko rozglądać się po sali i doszukiwać się czegoś ciekawego, a raczej udawać, że to robię, gdy w rzeczywistości raz po raz łypałem na plecy mężczyzny, który dosłownie chwilę później znalazł się przy mnie i kucnął, centralnie obok kółka mojej formuły jeden.
— Bez obrazy, ale na tym dłużej nie pociągniesz — powiedział w pewnym momencie, a ja miałem ochotę się zaśmiać, bo sam byłem świadom tego faktu już od dawien dawna, ale chyba za bardzo przywiązałem się do tej maszyny prędkości, żeby po prostu wymienić ją na nową, szczególnie że jeszcze ładnie się kulała po drogach. — A jak poczekasz trochę czasu, to wynajdę coś lepszego od turkutka. Eksperymentowałem z wpływem substancji pod względem sposobu tłoczenia i temperatury na dodatkowe usprawnienia, jak dodasz do tego kilka liści dehladu... — Parsknąłem śmiechem, widząc, jak bardzo zaczyna wpadać w potok własnych słów, wręcz się w nim topiąc. — W każdym razie jak ci się ślizgają, ścierają za mocno albo nie nadąża z amortyzacją, to jak zostawisz mi to na parę nocek, mogę coś tam popróbować.
— Naprawdę bym chciał — zacząłem, bawiąc się przy okazji palcami, wyginając je, strzelając nimi i ogólnie czyniąc cuda wianki — ale nie wiem, czy jest już sens — dodałem, nieco ciszej i może nawet ze smutkiem, żalem, że rzeczywiście, trzeba powiedzieć to sobie prosto w oczy. — Co jak co, ale ta błyskawica jest już wiekowa, to trzeba przyznać i chyba nie chcę jej aż tak bardzo reanimować, zdając sobie sprawę, że znowu za bardzo się do tego rzęchu przywiążę. Już ponad rok się zbieram i chyba trzeba sobie powiedzieć dość. Wystarczająco długo mi już służyła, powinna była już dawno zdechnąć, więc naoliwienie wystarczy. Delikatnie udaremnijmy jej cierpienia. Dobra, co za gadanina, zaraz się rozpłaczę — zaśmiałem się głośno, machając rękami i za chwilę klepiąc wózek po boku.
No ale co innego robić jak to w końcu jakaś tam część ciebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis