poniedziałek, 11 czerwca 2018

Wprowadzenie: Coppélia [0]

I tak oto lecą mi kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata, w tej nędznej, marnej placówce, gdzie uczniowie płaczą, nauczyciele zalewają się w trupa [albo na odwrót], popularsy spijają całą śmietankę, a szare myszki mogą co najwyżej zamieść ogonkiem kurz przed przejściem Hery, Diaskro, Hopecrafta, czy Miraclesa.
Zwykłe, najzwyklejsze życie, w nie do końca normalnej szkole, a przy dychaniu utrzymywał mnie tylko i wyłącznie szeroki uśmiech złocistych oczu, które mrugały radośnie w moją stronę przy każdej nadarzającej się okazji.
Jak i dlaczego wylądowałam z Yamirem, dalej nikt nie wiedział, nawet ja i on, ale szło, jak szło, Nivan trochę się odsunął, Wanda posyłała nam krzywe spojrzenia, ale mimo wszystko staraliśmy się udowodnić całemu światu, że co to, to nie, nie damy się złamać takiej marnej próbie.
Chyba.
Pocałowałam gorące czoło Hindusa na odchodne, tym razem to na mnie zleciała kupa papierów i tym razem to ja miałam zająć się nowo przybyłą uczennicą, która najwyraźniej była blisko spokrewniona z naszym Człowiekiem Krzywdą, który nie potrafił wstać z łóżka bez wyrżnięcia orła na prostej.
Ubrałam się w swój czarny płaszcz, poprawiłam botki i nie czekając dłużej, wyparowałam z budynku, nakładając przy okazji nauszniki.
Copp...
Coppélie?
Coppélia?
Copperfield, cholera, cokolwiek, byle przyszła na czas, już mi zimno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis