Wyprostowała się i spojrzała, troszkę śmielej niż poprzednio, na mnie.
— To dobrze. Bycie kamiennym posągiem to najbardziej nudna i straszna rzecz w życiu, nie polecam, dwa na dziesięć. Brrr — powiedziała i wzdrygnęła się jak aktorka doskonała, a ja parsknąłem śmiechem, kiwając przy tym głową. W sumie miała rację. — Do tego byłabym bardzo pokracznym posągiem — dodała po chwili z poważną miną, a ja przewróciłem oczami, bo to wcale nie była prawda. — Ostatnie miałam wróżbiarstwo. Modlę się, żeby Nibyłowskiego już nie było — stwierdziła i westchnęła ciężko, a ja położyłem dłoń na ramieniu fioletowowłosej dziewczyny, uśmiechając się przy okazji przepraszająco.
— Jak tam nie pójdziemy, to się nie dowiemy — mruknąłem bardzo, ale to bardzo poważnie, bo w końcu sprawa do trywialnych nie należała. — A więc, czy ruszamy w poszukiwaniu twojej zagubionej torby, o fioletowowłosa Izel z ważką siedzącą na pasmach twoich loków? — zapytałem po aktorsku, uśmiechając się pod nosem.
Może ludzie w tej szkole nie byli aż tacy krwiożerczy, jak to niektórzy mówili.
Albo po prostu jeszcze nie dano mi tego zobaczyć (nie licząc Davona, ale Davon to Davon,tutaj sprawa pomiędzy nami wyglądała troszeńkę inaczej, jak każdy chyba wie, w końcu dwójka samców przy jakże przystojnej zdobyczy, to nigdy nie kończy się dobrze).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz